• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Sztuka

« powrót

Odra 7-8/2013 – W stulecie urodzin Meret Oppenheim

Dodano: 11.07.2013 12:51

Krystyna Kuczyńska                    

UMRĘ, ZANIM SPADNIE PIERWSZY ŚNIEG

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jeżeli artysta prowadzi życie takie, jakie chce – wszyscy przymykają na to oko. Kiedy jednak artysta jest kobietą, ci sami ludzie otwierają szeroko oczy. Artystka musi się z tym liczyć. Powiem więcej, kobieta-artystka ma obowiązek swoim życiem udowodnić, że uważa za nieważne zakazy, za pomocą których podporządkowuje się ją od tysięcy lat. Wolność nie jest dana nikomu, trzeba ją sobie wziąć. To fragment przemówienia, które Meret Oppenheim wygłosiła w 1975 roku z okazji przyznania jej nagrody artystycznej miasta Bazylei za rok 1974.


Prawie czterdzieści lat wcześniej udało jej się, wówczas dwudziestotrzyletniej młodej dziewczynie, niemalże „z marszu” stworzyć jedną z najczęściej cytowanych ikonicznych dzieł surrealizmu: Déjeuner en fourrureŚniadanie w futrze. Tytuł, który nadał obiektowi stworzonemu przez Oppenheim André Breton, kojarzy się z obrazem Śniadanie na trawie Édouarda Maneta, przedstawiającym rozebraną kobietę siedzącą pomiędzy dwoma mężczyznami w garniturach podczas pikniku. W 1863 roku, w momencie powstania, obraz wywołał skandal. Oppenheim przeciwnie, porcelanową filiżankę „ubrała” w futro i to też było skandalizujące: oglądanie tej „filiżanki” wywołuje dyskomfort, prowadzi do lekkiego zamieszania w odbiorze zmysłowym; patrząc na nią widzimy miękkie futerko, a jednak mamy nieprzyjemne uczucie pozostających na ustach włosów. To, co dotychczas było gładkie, chłodne w dotyku, jest szorstkie i owłosione; znajome ­stało się obce i dotyka stref zakazanych, łączy seks z jedzeniem. Typowy przykład surrealistycznego obiektu powstałego bez jakichś głębszych studiów czy ciężkiej pracy, ale w wyniku działania podświadomości – nieświadomej działalności na jawie, jak określał taki proces André Breton w swoim tekście Kryzys przedmiotu, napisanym z okazji wystawy w 1936 roku.

Historia powstania Filiżanki opowiedziana została niezliczoną ilość razy, ale przytoczę ją po raz kolejny, bo jest znamienna i efektowna. W 1936 roku Meret Oppenheim, Pablo Picasso i jego muza Dora Maar siedzieli w paryskiej Café de Flore. Meret miała na przegubie ręki zaprojektowaną dla Elsy Schiaparelli i wykonaną przez siebie bransoletę z metalu, oklejoną futrem z ocelota – zarabiała na swoje utrzymanie projektując ozdoby i ubrania dla tego domu mody. Picasso śmiał się z tego pomysłu, rzucił: Można by wszystko okleić futrem.... Po tym spotkaniu Meret natychmiast poszła do Monoprix, taniego domu towarowego, kupiła filiżankę z podstawką, łyżeczkę i okleiła je futrem z chińskiej gazeli. W tym samym roku odbyła się w paryskiej galerii Charles’a Rattona Surrealistyczna Wystawa Przedmiotów, na której obok Suszarki do naczyń Marcela Duchampa (a właściwie w witrynie na półce pod nią) stało między innymi również Śniadanie w futrze, a obok wisiała Marynarka afrodyzjak Salvadora Dali.

Dla młodej autorki nie był to jakiś szczebel w karierze, ale katapulta na najwyższe piętra artystycznego uznania, z czego pewnie początkowo nie zdawała sobie sprawy. Natychmiast po wystawie u Rattona filiżanka została pokazana na wystawie Fantastic Art, Dada, Surrealism w Museum of Modern Art w Nowym Jorku i już tam została. Alfred H. Barr Jr. tworzący kolekcję nowo powstałego muzeum zakupił ją do zbiorów za tysiąc franków francuskich (w owym czasie równowartość pięćdziesięciu dolarów). Nie była to zawrotna suma – Meret za wynajęcie pokoju w Paryżu płaciła dziennie 15 franków, sukienka kosztowała 60–80, ale autorka potrzebowała tych pieniędzy. W wydanym niedawno opasłym tomie Worte nicht in giftige Buchstaben einwickeln (Nie owijać słów trującymi literami), zawierającym między innymi korespondencję Meret z jej mamą, możemy znaleźć dowody, w jak trudnej sytuacji materialnej wtedy była. Sukces przyszedł za szybko, Oppenheim stała się na długie lata „niewolnicą” swojej filiżanki i surrealizmu, walczyła z tym do końca życia, bo nie cierpiała „szuflad”.