• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Sygnały

« powrót

Odra 5/2014 - Agnieszka Sabor

Dodano: 16.05.2014 11:53

RZEŹBA Z LITERATURY

 

Nie minął czas okrutnych cudów – to zdanie kończy Solaris, najważniejszą książkę Stanisława Lema. Pisarz, który nie lubił języka sztuki współczesnej, zdziwiłby się zapewne, dowiedziawszy się, że stało się ono tytułem wystawy „awangardowej” (co zresztą znaczy dziś to określenie?) artystki wizualnej. I to w Krakowie! Jeszcze większym zaskoczeniem mogłaby się okazać liczba nieliterackich odniesień do literatury, które dostrzegamy w twórczości Zuzanny Janin – jednej z najinteligentniejszych, a z całą pewnością najbardziej osobnej reprezentantki sztuki polskiej po 1990 roku, nijak niemieszczącej się w prostych, systematyzujących kategoriach „sztuki krytycznej”, popbanalizmu” czy „nowego surrealizmu”.

Tymczasem pisarza-myśliciela i artystkę-badaczkę wiele łączy. Choćby tylko zainteresowanie skomplikowanymi relacjami między pamięcią, wyobraźnią, rzeczywistością zewnętrzną a tożsamością. Przypomnijmy: w Solaris cytoplazmatyczny Ocean stworzył kopię zmarłej żony psychologa Krisa Kelwina na podstawie wspomnień wdowca (jej sukienka nie ma suwaka tylko dlatego, że Kelwin go nie zapamiętał). Z drugiej strony, neutrinowa Harey musiała powstać dlatego, że jej mąż wyparł do najgłębszych pokładów podświadomości poczucie winy związanej z jej śmiercią. Stała się znakiem poświadczającym wiedzę twórczej inteligencji Oceanu. Stanisławowi Lemowi i Solaris (powieści wydanej w 1961 roku, dlatego też artystka nazywa ją swoją „bliźniaczą siostrą”) dedykowane są bezpośrednio Pasygrafie z lat 2008-2013. Odwołujące się do abstrakcyjnych kodów opisujących świat matematyki, chemii czy muzyki. Minimalistyczne, a zarazem niesłychanie emocjonalne. Konstruowane z elementów otaczających człowieka, kostek brukowych albo pnia drzewa, które zestawione zostały ze śladami czy raczej pustymi formami po człowieku: rajtuzami, podkoszulkami, rękawiczkami. Przerażają bezsensem i pustką postświata, w którym człowiek okazał się fantomem. Tak oto literatura przekształcona zostaje w (nieilustracyjną) rzeźbę.    

Na ile człowiek istnieje samodzielnie, a na ile budowany jest przez selektywną pamięć i wyobrażenie drugiego? A skoro poznanie drugiego nie jest możliwe, to czy jest możliwe poznanie samego siebie? Pytania te stawia Zuzanna Janin, budując swój „autoportret” w cyklu Found Footage. Jedna z tych rzeźb to pocięte płyty CD z pracami wideo artystki, odrzuconymi podczas realizacji i archiwizacji. Inna to „łańcuch” budowany z fragmentów krążków przypominających jej muzyczne fascynacje – uzupełniony o odręczny, równie fragmentaryczny zapis tekstów piosenek. Pytania zdają się mnożyć. Skoro pamięć wiąże się z nieustannym wyborem, to co dzieje się z elementami, które znalazły się na jej śmietniku? Kim bylibyśmy, gdybyśmy wybrali inaczej, albo inni wybrali nas inaczej? Czy nasze decyzje były ostateczne? Może potrafimy podmieniać klocki? Albo wymyślić alternatywną wersję siebie? Na ile sami się tworzymy, na ile determinuje nas (a także nasze poglądy i marzenia) czasoprzestrzeń z jej kulturowymi determinantami, w którą zostaliśmy wrzuceni?

Te pytania stanowią również jedną z warstw (oprócz np. feministycznej) projektu Majka z filmu. Obrazy z popularnego w połowie lat 70. serialu telewizyjnego dla młodzieży pt. Szaleństwa Majki Skowron – w którym artystka zagrała rolę tytułową – pojawiają się w tym filmowym kolażu wraz z kadrami najważniejszych filmów ostatniego czterdziestolecia, najbardziej rozpoznawalnymi utworami muzycznymi, pejzażami z najodleglejszych krajów. Wałęsa i Bierut na plakacie. Iggy Pop i Michael Jackson. Antonioni i Tarkowski. Dżungla i pustynia. I tak w nieskończoność, do utraty tchu. Obok Majki z roku 1975 pojawia się „nowa” Majka – z roku 2009 (jej odtwórczynią jest córka artystki, Mel Baranowska). To ona rusza w szaleńczą (słowo to traci tu swój pejoratywny, oceniający wydźwięk), wyzwoleńczą podróż przez czas, kulturę, historię. Prace wideo, które składają się na ten projekt, można oczywiście oglądać chronologicznie, Ale o wiele ciekawsze jest to, co zobaczymy, patrząc na kilka ekranów jednocześnie, jak na migające punkty. Łatwo byłoby to zinterpretować jako chaos bodźców, którymi atakuje nas współczesność. Ale synchronia obrazów przywołuje inne, pozornie odległe skojarzenia – np. z fascynującą teorią wieloświatów, rzeczywistości równoległych, o której nie dyskutują już fantaści, ale fizycy (bo to fizyka jest dziś dziedziną najbardziej filozoficzną).        

Ten fizyczno-filozoficzny sposób myślenia Janin dostrzega Olga Tokarczuk, pisząc: (…) kimkolwiek jest Zuzanna, używa siebie jako oka, którym penetruje rzeczywistość. Sama dla siebie jest narzędziem i siebie postrzega jako narzędzie. Poznawanie zależy od narzędzia, jakiego się używa, to już wiemy, nie ma poznania obiektywnego. Sam fakt obserwowania wpływa na to, co obserwowane. Paradoks, który z takim zdziwieniem odkryła nauka całkiem niedawno, był od zawsze fundamentem sztuki. Dlatego sztuka jest czymś w rodzaju „nauki wyzwolonej”. Jednocześnie artystka nie zamyka się w teoretycznych rozważaniach. Wydaje się niezwykle wyczulona na historie opowiadane przez konkretne przestrzenie. Do książki Stanisława Lema nawiązuje też tryptyk pt. Szpital Przemienienia, opowiadający o dwóch zakładach dla osób chorych psychicznie, miejscach, które podczas II wojny światowej zostały spacyfikowane przez Niemców: w Świeciu i w Józefowie-Otwocku. Jak Lem nie ma złudzeń co do etyki racjonalizmu, tak Janin nie wierzy w siłę pamięci: elementem instalacji jest film, na którym widzimy młodych ludzi (pracowników korporacji na wyjeździe integracyjnym?), biegających po ruinach niegdysiejszych szpitali z karabinkami w ręku. Grają w paintball.

W kontekście ostatnich zdarzeń geopolitycznych szczególnego znaczenia nabiera prezentacja pierwszej części najnowszego projektu Zuzanny Janin pt. „Koniec / The End”. To efekt podróży, bardzo prywatnej, wręcz sentymentalnej: Janin ruszyła tropem swojego przodka Ignacego Jasińskiego, XIX-wicznego artysty i anarchisty. Jak mówiła w wywiadzie dla bloga „Artvolver”: To wideo z podróży do Rosji, do więzienia artystek z grupy Pussy Riot, ale także do historii prywatnej, bo trzech moich dziadków zostało „poturbowanych” przez historię i znaleźli się na zsyłce  albo w więzieniu w Rosji. To akt wspólnoty ze wstydem, strachem, zapomnieniem, niepotrzebnością i wykluczeniem. Ciekawe, w którym kierunku pójdzie ten projekt. 

*

Wielkim atutem wszystkich prac Zuzanny Janin jest ich nienachalność, brak jednoznacznej doktryny, otwartość na interpretację. To zresztą świadoma strategia. We wspomnianym wywiadzie czytamy: W pewnych określonych warunkach artyści przetwarzają wyobraźnię w połączeniu z wiedzą, wrażliwością, doświadczeniem w dzieło sztuki. Z kolei widz tłumaczy dzieła sztuki przez własną wrażliwość, wyobraźnię i wiedzę, też w pewnych określonych warunkach. Spektrum odbioru sztuki jest nieskończone i ten potencjał, możliwość wpisania w różne konteksty, ich komunikacja poza czasem i miejscem charakteryzuje sztukę właśnie.  Czyż cytat ten nie kusi do wejścia w „nierzeczywistą rzeczywistość” zaproponowaną przez artystkę?  

 

Agnieszka Sabor 

 

 

Zuzanna Janin: NIE MINĄŁ CZAS OKRUTNYCH CUDÓW. Muzeum Narodowe w Krakowie, wystawa w ramach cyklu „Galeria żywa”. Wcześniej pokazywano ją w warszawskiej Królikarni.