• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 3/2017 - Piotr Gajdziński

Dodano: 17.03.2017 13:00

Piotr Gajdziński

 

INWAZJA ROBOTÓW

 W styczniu 2017 roku w Finlandii wystartował rządowy program wynagradzania obywateli „za bycie”. To początek, bo świat wkracza w nową erę, a może wraca do zmodyfikowanych rozwiązań znanych z czasów Imperium Rzymskiego. Nowa wersja też będzie się opierała na niewolnictwie, tyle że będzie to niewolnictwo technologiczne. My, ludzie, będziemy wypoczywać i bawić się, a pracować za nas będzie technologia.

 

 

Wbrew pozorom, nie jest to wizja odległej przyszłości. I wcale nie jestem pewien, czy jest to wizja pociągająca. Jestem za to przekonany, że okres dochodzenia do pełnej technologizacji życia będzie wypełniony wstrząsami i konfliktami, przy których dzisiejsze niepokoje to przysłowiowa kaszka z mlekiem.

 

Kurczący się rynek pracy

Spróbujmy najpierw poszukać odpowiedzi na pytanie o to, jak wiele czasu dzieli nas od wprowadzenia „niewolnictwa technologicznego”. Według prognozy z maja 2016 roku – ale prognozy popartej badaniami, a nie literacką wyobraźnią – przygotowanej przez Carla Frey’a i Michaela Osborne’a z Uniwersytetu w Oxfordzie, w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat w tak nowoczesnej gospodarce jak amerykańska zniknie 47 procent dotychczasowych miejsc pracy. Blisko połowa!

– Stoimy u progu kolejnej rewolucji technologicznej, która w najbliższych latach obejmie wszystkie dziedziny życia, w tym również przemysł i usługi – tłumaczy Błażej Bogdziewicz z Caspar TFI. Bogdziewiczowi można wierzyć, bo zarządza w swojej firmie funduszem inwestycyjnym i w ciągu każdego roku rozmawia z zarządami kilkuset spółek w Europie i Stanach Zjednoczonych, poszukując tych, które w niedalekiej przyszłości mają szansę podbić globalny rynek. Co dzisiaj oznacza między innymi obniżenie kosztów działalności, a więc wprowadzanie najnowocześniejszych technologii.

Na poparcie swojej tezy Bogdziewicz przytacza konkretne fakty: w grudniu 2016 roku Amazon po raz pierwszy dostarczył klientowi zakupy nie poprzez kuriera, ale przy pomocy drona. W tym roku przez zachodnią Europę przejechał pierwszy konwój złożony z kilku ciężarówek z zaledwie jednym kierowcą. Niedawno zaprezentowano maszynę, która układa cegły lepiej i oczywiście szybciej niż człowiek. Wielu ekspertów jest zdania, że wkrótce w centralach banków będzie można zwolnić do 90 procent pracowników, bo ich pracę przejmą komputery. To zjawisko będzie narastało.

 

Technologie zastępują ludzi

Przykładów zastępowania ludzkiej pracy przez technologie jest bez liku. W Stanach Zjednoczonych właśnie uruchomiono sklep całkowicie pozbawiony kasjerów, w którym klienci płacą za zakupy przy pomocy aplikacji w telefonie komórkowym. Może się to wydawać drobną sprawą, jeszcze jedną technologiczną nowinką, ale rzecz wcale drobną nie jest. – Kasjerzy to druga najliczniejsza w Stanach Zjednoczonych grupa zawodowa, liczy 3,5 mln osób. Wkrótce mogą przestać być potrzebni. Zaraz za nimi są kierowcy ciężarówek, więc jeśli samochody ciężarowe zaczną jeździć bez kierowców, a zaczną bez wątpienia, to oni także przestaną być potrzebni – uściśla Piotr Przedwojski, zarządzający Caspar TFI.

Przestaną być potrzebni nie tylko dlatego, że dostarczanie towarów dronami oznacza redukcję zatrudnienia w firmach kurierskich. Przestaną tym bardziej, że prace nad wprowadzeniem na ulice samochodów bez kierowców są coraz bardziej zaawansowane. I nie chodzi o to, że za kilka lub najdalej kilkanaście lat Kowalski w drodze do pracy zamiast kręcenia kierownicą będzie mógł czytać książkę popijając kawę, a Nowakowa w porannym korku w spokoju, nie niepokojona trąbieniem innych kierowców, umaluje usta, rzęsy i paznokcie. Weźmy taksówkarzy. Staną się zbędni i to szybko. W grudniu ubiegłego roku na ulice San Francisco wyjechały już pierwsze taksówki – to wspólny program Ubera i Volvo – które same wożą pasażerów. Na razie w samochodzie jest jeszcze „kierowca bezpieczeństwa”, który czuwa, aby maszyna nie popełniła błędu, ale doskonalenie tego rodzaju pojazdów postępuje w bardzo szybkim tempie. Zresztą San Francisco nie jest wyjątkiem, podobne testy, na równie zaawansowanym poziomie, odbywają się także w amerykańskim Pittsburghu oraz w Singapurze. I nie ma co pocieszać się informacjami, że jeden z testowanych samochodów przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, bo komputer nie zatrzymał go na czas. Codziennie na czerwonym świetle przejeżdżają miliony „żywych kierowców”.(...)