• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 12/2016 - Piotr Gajdziński

Dodano: 20.12.2016 13:02

                                                              Polska stanu wojennego

 

WSZYSCY BĘDZIEMY NIEDOMYCI, ALE ZA TO SPRAWIEDLIWIE

Piotr Gajdziński

 

Epokę Wojciecha Jaruzelskiego, czyli lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku, zdominowała szarość. Wszechogarniająca, dogłębna, przenikająca. Beznadziejna. Andrzej Kijowski, prozaik i krytyk literacki, napisał w połowie „dekady Jaruzelskiego”, że jeszcze w latach siedemdziesiątych w Polsce utrzymywało się przekonanie, że to się jakoś da ułożyć, że zmiany pokoleniowe w aparacie polskim i radzieckim doprowadzą do modernizacji zarówno systemu wewnętrznego, jak i wzajemnych stosunków. To przekonanie utrzymywało się do grudnia 1981 roku. Ostatnia propozycja: budowa „drugiej Polski”, czyli wejście na drogę intensywnego rozwoju w oparciu o kredyty zachodnie, znalazła wielu entuzjastów. Ale była to ostatnia propozycja możliwa. Utrata nadziei przez nią otworzonej oznaczała utratę wszelkich nadziei pokładanych w tym systemie, który pokazał swe dno.

13.6

 

Wojciech Jaruzelski, premier, I sekretarz Komitetu Centralnego KC PZPR, minister obrony narodowej i szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego – dyktator po prostu – nieustannie mówił o „światełku w tunelu”, ale chyba tylko on i jego najbliżsi akolici to światełko dostrzegali. Polska stała się krajem bez nadziei, przez co upodobniła się do ZSRR, a Polacy do ludzi radzieckich – dodał Kijowski. – Społeczeństwo podzieliło się na masę bierną i wściekłą, na uprzywilejowaną kastę oraz straceńców. Najwięcej było biernych, którzy od czasu do czasu się wściekali.

 

Racjonowana marchew i ocynkowane wiadra

Widać to w listach pisanych do telewizji i gazet. Dlaczego rządząca władza, pochodząca z robotnika ma aż taką przyjemność w przyglądaniu się, jak umęczone kobiety polskie, którym stawia się pomniki pamięci, muszą stać w kolejce po racjonowaną marchew. Czy tu też wpłynęła restrykcja Reagana – skarżyła się w lipcu 1984 roku Maria Sz. z Osiny Wielkiej. – Są to skutki nieudolnego rządzenia. Od czasu, gdy rządzi w naszym kraju generalicja, nie kupiłam nic oprócz ocynkowanego wiadra z przydziału. Z całą rodziną zmuszeni jesteśmy, jak kiedyś dziady za jałmużną, chodzić w połatanych łachach. Marii Sz. wtórowała dwa lata później, co jest najlepszą recenzją dokonań generalskiej ekipy, mieszkanka Kłodawy. Zaopatruję się w sklepie WSS Społem nr 51 w Kłodawie i tu rejestruję swoje kartki. Sprzedawczynie dokładają do zakupów artykuły, których akurat chcą się pozbyć. Zgoda klienta jest tu nieistotna – skarżyła się pani Ewa. – Wchodząc do sklepu nie wiem, czym zostanę obdarzona, za co zapłacę i za co pobiorą mi kartki. Wszelkie próby protestu kwitowane są propozycją rezygnacji z zakupów. Wiadomo, że poza tym sklepem kartka staje się bezużytecznym kwitkiem, ponieważ w żadnym innym sklepie na terenie naszego miasta nie zostanie zrealizowana.

Skarg było więcej. Po kolejnej podwyżce cen Stanisław Ł., inwalida III grupy, z chorym sercem, alergią, reumatyzmem i kataraktą, przedstawił telewizyjnym redaktorom, w liście datowanym na grudzień 1986 roku, dokładne wyliczenia. Idąc na rentę otrzymałem 3500 zł na miesiąc. Obecnie, po wszystkich podwyżkach, mam 9000 zł. Wówczas chleb kosztował 8 zł – teraz 50 zł. Cukier 10,50 zł – teraz 100 zł. Czynsz płaciłem 360 zł – teraz 1250 zł. Palto 1800 zł – teraz od 8 do 12 tysięcy zł. A więc podwyżka w każdej dziedzinie, niewspółmiernie z płacą. Rąbnęło to oczywiście biedaków. Po komunalnych opłatach zostaje mi 6 tysięcy na życie. Na przejazdy wydaję przeciętnie 800 zł miesięcznie. Mieszkam w małej miejscowości. Za wszystkim trzeba jeździć PKS-em. Trzykilometrowy odcinek kosztuje 16 zł. Pieszo wyniesie jeszcze drożej, bo szkoda butów. Lodówka zepsuta stoi od pół roku. Zresztą tak prawdę mówiąc nie ma w nią co wkładać.9 (...)