• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 11/2016 - Jarosław Anders

Dodano: 22.11.2016 12:54

Jarosław Anders

OPOWIEŚCI O „KRWAWYCH NOCACH”

Siódmy krąg (Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2016) Małgorzaty Pośpiech jest drugą już, po wydanym dwa lata wcześniej, także u Adama Marszałka, Miasteczku, książką autorki zaskakującą czytelnika mieszanką konwencji i wymykającą się klasyfikacjom gatunkowym. W Miasteczku mieliśmy śledztwo dziennikarskie, niesentymentalną podróż w dzieciństwo, psychoterapię i rozedrgany upałem Nowy Jork. Siódmy krąg składa się z dokumentów policyjnych, wspomnień z okresu Solidarności, zapisków z podróży i dalszego ciągu prywatnego sennika jednej z bohaterek Miasteczka. W obu książkach cały ten różnorodny kosmos obraca się wokół jednego centrum grawitacji – jednego, bardzo konkretnego miejsca. Jest nim Kępno, tytułowe „Miasteczko”, na granicy Wielkopolski, Śląska i Ziemi Łódzkiej. Kępno jest miejscem urodzenia i dzieciństwa autorki, zamieszkałej obecnie w Nowym Jorku dziennikarki, filmoznawcy oraz reżyserki dokumentów i filmów eksperymentalnych. Kępno jest również scenerią wydarzeń znanych jako „krwawa noc kępińska”, kiedy to w październiku 1945, w odwecie za zamach dokonany przez podziemną organizację „Otta” na jednego z komendantów lokalnego Urzędu Bezpieczeństwa, bezpieka zamordowała bez sądu i niezwykle brutalnie kilku mieszkańców miasteczka.

Dzieciństwo i zbrodnia, wątek osobisty i wątek historyczny, przecinają się niespodziewanie w Nowym Jorku. Podczas prac nad archiwum Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce autorka natrafia na publikację o zbrojnych organizacjach niepodległościowych w Polsce w pierwszych latach po wojnie. Znajduje w niej nazwisko swojego ojca, Edmunda Pośpiecha, którego nie znała i który jawił jej się tylko w przebłyskach wspomnień (a może wyobrażeń, domyśleń) jako postać groźna i naznaczona śmiercią. Bandyta, morderca, ubowiec, alkoholik, szaleniec – tak go zapamiętała. Ojciec zawsze kojarzył mi się̨ ze śmiercią – doda, wyznając, że poczuła ulgę, kiedy się̨ dowiedziała, że zginął w wypadku drogowym.

Okazuje się, że ojciec nie tylko był pracownikiem kępińskiego UB, do którego wstąpił w wieku 17 lat, ale pełnił nocny dyżur w czasie, kiedy jego koledzy dokonywali odwetowych mordów. Widział co najmniej jedno morderstwo na własne oczy i był świadkiem wywózki pozostałych więźniów. W roku 1958 zeznawał w procesie oskarżonych funkcjonariuszy. Dalsze badania ujawniły jeszcze bardziej zaskakujące szczegóły. Kilka lat po „krwawej nocy” Edmund Pośpiech został aresztowany i skazany na osiem lat więzienia za przynależność do nielegalnej organizacji antykomunistycznej. Ubowiec, żołnierz wyklęty, ofiara stalinowskich represji, drobny przestępca, wykolejeniec życiowy – czyli kto właściwie? Szok tego odkrycia i mnożących się w związku z nim pytań stanowi właśnie główny temat Miasteczka.

Temat, dodajmy, niełatwy bo dotyczący spraw osobistych, niemal intymnych. Pośpiech radzi sobie z nim, nadając książce charakter kolażowy, wielogłosowy, fantastyczny i oniryczny. Fakty miesza z fikcją, żongluje konwencjami, występuje czasem w trzeciej osobie jako Margaret albo po prostu „M”. Wprowadza postać Nory, polskiej artystki w Nowym Jorku, która poddaje się psychoterapii, by się dowiedzieć, dlaczego w jej idyllicznych z pozoru wspomnieniach z dzieciństwa nieuchronnie pojawiają się plamy mroku, nieokreślone lęki, wrażenie repulsji i przymus ucieczki. Przenosi nawet część akcji w przyszłość, w której amerykańska dziennikarka polskiego pochodzenia imieniem Ingrid podąża tropem anonimowej, nieżyjącej już polskiej pisarki. Może „M”?

Książka szybko staje się czymś więcej niż tylko dociekaniem prawdy o ojcu i wydarzeniach kępińskich. Szok odkrycia uruchamia niepokojące procesy świadomości, wydobywa na powierzchnię osady uśpionych skojarzeń. Nad tym wszystkim unosi się Nowy Jork, „Miasto” będące przeciwieństwem „Miasteczka”, konkretne, ale również jakby senne, przystań Nory, z którego odpływają białe, obłe transatlantyki z ładunkiem wspomnień i nostalgii kolejnych pokoleń imigrantów.

Czy zdajesz sobie sprawę, że może nigdy się nie dowiesz, co naprawdę się stało?

To pytanie, stanowiące jeden z motywów Miasteczka, powraca w Siódmym kręgu, kontynuacji kępińskiej sagi. Spotykamy tam ponownie Norę, która, tak jak w Miasteczku, odtwarza w snach, pod opieką psychiatry, swoje dzieciństwo i młodość skażone obecnością czegoś złowrogiego a ukrytego tuż pod powierzchnią. Widzimy ją, jak ucieka (w butach na obcasie!) przed ZOMO w czasie solidarnościowej demonstracji we Wrocławiu i towarzyszymy jej w wycieczce na Wyspę Św. Edwarda w Kanadzie, gdzie próbuje wejrzeć w dzieciństwo autorki Ani z Zielonego Wzgórza. Spotykamy też Ingrid, która ujawnia źródła traumy jej własnego, polsko-amerykańskiego dzieciństwa.

Ale główna część książki to tym razem historia Edmunda Pośpiecha i niewielkiej grupy związanych z nim osób. Okazuje się, że wkrótce po zamachu poakowskiej grupy „Otta”, czyli Franciszka Olszówki, i po mordach bezpieki ojciec autorki zostaje nieoczekiwanie aresztowany. Może podejrzewano, że był wtyczką Otta? Na pewno był świadkiem zbrodni i najwyraźniej nie ufano jego lojalności. Po sześciomiesięcznych przesłuchaniach zostaje wypuszczony na wolność, ale zwolniony z pracy w UB. Pod koniec 1948 spotyka się z niejakim Stanisławem Piekarskim, prawdopodobnie jego znajomym z Wrocławia. Piekarski przedstawia się jako żołnierz Konspiracyjnego Wojska Polskiego i proponuje Pośpiechowi zorganizowanie ośmioosobowej grupy pod jego, Pośpiecha, komendą. Pośpiech namyśla się jakiś czas, aż w końcu przystaje na propozycję. Na początku 1949 przystępuje do werbunku wśród swoich kępińskich kolegów. Ostatecznie udaje mu się pozyskać pięciu, z których jeden okaże się później tajnym współpracownikiem UB.

Organizacja odbywa kilka spotkań, przekazuje sobie kody szyfrowe, składa przysięgę, rozprowadza ulotki i kilka sztuk broni. Członkowie jej chcą podpalić jakieś zakłady, ale ktoś przypomina, że mieszkają tam ludzie i może dojść do nieszczęścia. Ostatecznie do żadnych akcji nie dochodzi. Organizacja „działa” ledwo dwa miesiące. W marcu 1943 Piotrowski alarmuje, że doszło do wsypy i należy natychmiast zawiesić działalność. Proponuje Pośpiechowi wyjazd do Wrocławia, gdzie łatwiej się ukryć, ale Pośpiech odmawia.

W lipcu 1949 zostaje znowu aresztowany i UB proponuje mu współpracę w celu rozpracowania organizacji i ujęcia Piekarskiego. Pośpiech na ofertę przystaje, ale w rzeczywistości nadal kontaktuje się z Piekarskim i zwodzi UB fałszywymi meldunkami. Następuje kolejne aresztowanie i ponad rok brutalnych przesłuchań. W zeznaniach Pośpiecha wychodzą na jaw nazwiska wszystkich członków jego grupy. Może zostały one wymuszone torturami, a może Pośpiech już wiedział, że Urząd i tak je zna, gdyż w jego grupie od samego początku miał wtyczkę. We wrześniu 1950 zapada wyrok ośmiu lat więzienia, który Pośpiech zaczyna odbywać w niesławnych Wronkach. Zostaje zwolniony po czterech latach na mocy amnestii z 6 sierpnia 1954 roku.

W latach, o których tu mowa, podziemie antykomunistyczne było już w stanie dekompozycji. Po rozwiązaniu Armii Krajowej, likwidacji Delegatury Sił Zbrojnych i rozpracowaniu przez bezpiekę WiN-u nie było możliwości koordynacji i kontroli antykomunistycznego ruchu oporu. Po dwóch amnestiach, tej z sierpnia 1945 roku i tej „powyborczej” w 1947, stan liczebny podziemnych oddziałów skurczył się z kilkudziesięciu do kilku tysięcy. Ruch staje się domeną działań indywidualnych, samowolnych, czasem mocno amatorskich. Akcje samoobrony przeradzają się w akcje rozpaczliwego samo-przetrwania. Wśród członków szerzy się wzajemna podejrzliwość, giną przypadkowi ludzie. Wpadki i rozpracowania zdarzają się coraz częściej i są na ogół rezultatem donosu, zdrady czy prowokacji. Organa bezpieczeństwa zaś są coraz sprawniejsze i zdolne do przeprowadzania akcji, przy których bledną fabuły Le Carrégo. Jedną z nich była infiltracja WiN-u, który od wiosny 1948 roku faktycznie znajdował się pod kontrolą UB – łącznie z przedstawicielstwami zagranicznymi i kontaktami z CIA i wywiadem brytyjskim! Partyzanci i konspiratorzy żyją na „prawach wilka”, spychani na coraz dalszy margines, w coraz większą próżnię i osamotnienie.

Konspiracyjne Wojsko Polskie, na które powoływał się Piekarski, było przez jakiś czas jedną z głównych organizacji o zasięgu lokalnym. Miała ona również swoje „leśne” oddziały w powiecie kępińskim. Została jednak prawie całkowicie rozbita już w roku 1946, w rezultacie tak zwanej „Operacji Lasy,” w której przewerbowany oficer II Korpusu Zygmunt Lercel przejął jej dowództwo, podając się za wysłannika Londynu – i doprowadzając do aresztowania większości oficerów i wielu szeregowych członków. Być może KWP Piekarskiego było jakąś resztką tej organizacji. Jest jednak równie prawdopodobne, że Piekarski zapożyczył z niej tylko nazwę. Czym się kierował, werbując w tych okolicznościach młodych, niedoświadczonych chłopców z prowincji? Czy działał z czyjegoś pełnomocnictwa? Czy był w tym wszystkim jakiś szerszy zamysł, czy tylko prosty zryw kilku zapaleńców? (...)

 

Więcej w listopadowym numerze miesięcznika "Odra".