• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 11/2014 -z Andrzejem Antoszewskim rozmawia Stanisław Lejda

Dodano: 14.11.2014 13:26

DO WŁADZY DOCHODZĄ LUDZIE,

 O KTÓRYCH NIC NIE WIEMY

 

Z prof. Andrzejem Antoszewskim, politologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego, o bilansie rządów Donalda Tuska, gabinecie Ewy Kopacz, mentalności polityków, zaufaniu do rządzących i odpowiedzialności za Polskę rozmawia Stanisław Lejda

 

– Większość Polaków została zaskoczona decyzją Donalda Tuska, który przyjął stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Chwilę wcześniej, 27 sierpnia, wygłosił on kolejne exposé, w którym zapowiedział m.in. wyjaśnienie tzw. afery podsłuchowej oraz rozwiązanie wielu nękających Polaków problemów. Pytany o unijną posadę, zapewniał dziennikarzy, że go to nie interesuje, ponieważ ma sporo do zrobienia w Polsce. Okazało się, że to jedynie puste słowa.

– Rzeczywiście można się zastanawiać, po co było to exposé. Prawdopodobnie, choć zaznaczam, że nie mam na ten temat wiedzy, Donald Tusk nie był jeszcze wtedy przekonany o swoich szansach w Brukseli. Pojawiły się one nieco później, musiał więc rozstrzygnąć, czy skorzystać z propozycji oraz czy objęcie przez niego eksponowanego stanowiska w UE jest ważne dla Polski. Widocznie sprawy toczyły się bardzo szybko, być może nawet doszło do nacisków, żeby jednak się zdecydował. Oczywiście, skomplikowało to sytuację w Polsce. Po pierwsze, opinia publiczna była na to nieprzygotowana, po drugie – składane przez Tuska deklaracje zaczynają wyglądać trochę inaczej. Tym bardzie gdy już wiemy, że niewiele z nich wyszło. Np. sprawa wyjaśnienia afery podsłuchowej została zawieszona…

Można nawet powiedzieć, że zostanie „zamieciona pod dywan”. Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowa MSW, stwierdziła, że jej resort nie przygotuje obiecanego przez Donalda Tuska raportu, a Ewa Kopacz w swoim exposé o aferze podsłuchowej w ogóle nie wspomniała.

– Według mnie to błąd, ponieważ ta sprawa bardzo interesowała opinię publiczną, opozycję i media. Czy będzie to kolejna sprawa zamieciona pod dywan? Trudno przesądzić. W natłoku dalszych wydarzeń – mamy przecież kampanię samorządową, po niej parlamentarną – ta afera będzie wypływać, ale nałożą się na nią inne wydarzenia, które usuną ją w cień. To często stosowana przez polityków strategia; liczą, że sprawy głośne w danym momencie, po upływie pewnego czasu, niekoniecznie nawet długiego, przestaną być tak absorbujące i bulwersujące. Teraz będziemy się przede wszystkim przypatrywali, jak spisuje się Radosław Sikorski w roli marszałka sejmu oraz jak Ewa Kopacz wypada jako premier. A sprawa podsłuchów i tego, co w nich ujawniono, będzie schodzić na plan dalszy.

Donald Tusk odchodzi do Brukseli po siedmiu latach kierowania rządem. Jakim był premierem?

– Przede wszystkim należałoby zapytać, czy jego rząd, niezależnie od tego, jak długo Tusk sprawował swoją funkcję, zostawia wszystkie sprawy załatwione. Nie możemy tego powiedzieć o żadnym polskim gabinecie. To, że politycy coś obiecują, a nawet składają konkretne deklaracje, absolutnie nie oznacza ich spełnienia – i to z różnych powodów. Większość z nich jest wygłaszana ze świadomością, że nigdy nie zostaną zrealizowane. Są jedynie czczymi obietnicami wyborczymi, mającymi jedynie pozyskać ileś dodatkowych głosów. Z drugiej strony, zawsze zachodzą wydarzenia nieprzewidziane. Na okres rządów Tuska przypadł np. kryzys europejski, wywierający ogromny wpływ na sprawy Polski. Stąd część obietnic gospodarczych nie mogła być zrealizowana. Łatwo je dzisiaj punktować na zasadzie: to obiecano, tamtego nie zrobiono. Opozycja tak robi, co zresztą naturalne.

A jeśli spojrzymy na rządy Tuska ponad opiniami opozycji, to ocena…

– …generalnie będzie jednak pozytywna. Argumentem koronnym jest to, że obecny kryzys przeszedł u nas stosunkowo łagodnie.

Polacy oceniają rzeczywistość znacznie gorzej niż politolodzy. Według badań IPSOS tylko 15 procent jest zadowolonych z poziomu swego życia. To jeden z najniższych wskaźników w świecie. Sondaż przeprowadzony przez Work Service mówi, że aż 83 procent Polaków, gdyby tylko mogło, wyjechałoby do pracy za granicą. Czy można dobrze oceniać rząd kraju, którego obywatele źle się w nim czują?

– Jeżeli chodzi o deklaracje chęci wyjazdu z kraju, jest to jedna ze spraw, które nie zostały rozwiązane w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat, i dziś potężnie utrudniają nam życie. Służba zdrowia jest tego najlepszym przykładem. Jak wynika z badań Eurobarometru, Polacy należą do najbardziej proeuropejsko nastawionych społeczeństw. Granice przestają mieć dla nas istotne znaczenie, czujemy się Europejczykami, w związku z tym deklaracje o zmianie kraju przychodzą nam łatwiej. Motywy wyjazdów za granicę mogą być bardzo różne, przede wszystkim jednak biorą się z oceny sytuacji w Polsce. Młodzi ludzie nie widzą szans na pracę, starsi kłopoczą się o swoje emerytury, bo wiedzą, jaka jest ich wysokość na Zachodzie itd. Są jednak kraje, np. Węgry, będące w gorszej sytuacji niż my, i być może dlatego ocena siedmioletnich rządów Tuska nie jest tak jednoznacznie negatywna. Zastanawiające jest, że w sondażach prowadzonych tuż przed exposé Ewy Kopacz Platforma Obywatelska nadal prowadziła. Po siedmiu latach rządów jest to jednak zaskakujące.

Albo potwierdza tezę, że opozycję Polacy oceniają jeszcze gorzej niż partie rządzące.

– To prawda, błędy opozycji napędzają koniunkturę dla partii rządzących. Polacy stoją przed wyborem następującym: mamy jakiś rząd, coś o nim wiemy, natomiast opozycja jest w wielu momentach nieprzewidywalna albo wręcz nieakceptowana. Badania na zachodzie Europy już dawno pokazywały, że stabilność polityczna ma duże znaczenie dla obywateli. Jeżeli znamy wady tych, którzy rządzą, ale nie postrzegamy ich jako szkodników pogarszających naszą sytuację, to – mimo zastrzeżeń – ich popieramy. Natomiast niezbyt skłonni jesteśmy oddawać władzę mniej znanej i nieprzewidywalnej opozycji. Ale dzisiaj to się zmienia, chwiejność wyborcza na Zachodzie również rośnie, ludzie już nie kierują się tak mocno przywiązaniem do danej partii.

Notowania Platformy Obywatelskiej i utworzonego przez nią koalicyjnego rządu w ostatnich latach systematycznie spadały. Ewa Kopacz kilka razy wspomniała o potrzebie odbudowy wizerunku PO. Między wierszami jakby dawała do zrozumienia, że ten wizerunek popsuł jej tak pozytywnie oceniany poprzednik.

– Istotnie, w wypowiedziach nowej pani premier mamy wyartykułowane wprost albo zawoalowane sugestie, że po drodze stało się coś złego. Paradoksem jest, że chodzi o wizerunek rządu, a przecież gabinet Tuska był chwalony przede wszystkim za PR. Słowa Ewy Kopacz, że należy odbudować zaufanie, mogą wynikać ze świadomości, że notowania PO jednak spadają. Przewaga, jaką Platforma miała nad Prawem i Sprawiedliwością w 2007, czy jeszcze w 2011 roku, topnieje. Prawdopodobnie wynika to z klasycznego zużycia rządzących – siedem lat, jak na Polskę, to niesamowicie długi okres. Ale może też brać się z pewnej arogancji, wynikającej się z poczucia komfortu: mamy słabą opozycję, nie musimy się nią przejmować, więc możemy sobie pozwalać na różne rzeczy. Taka postawa spowodowała jednak, że część elektoratu Platformy odpłynęła do bardziej radykalnych środowisk politycznych. Są wśród nich osoby stanowiące naturalną bazę społeczną PO – np. ludzie młodzi, wykształceni, którzy z różnych powodów czują się rozczarowani.

Według sondaży w tej grupie społecznej najwięcej zwolenników ma dziś PiS

– No właśnie! Poza tym młodzi idą do partii Korwin-Mikkego, a wcześniej szli do Janusza Palikota. Jeżeli ci sami młodzi, którzy w 2011 roku głosowali na Palikota, dzisiaj deklarują poparcie dla Korwina, to oznacza, że partia rządząca ich traci i nie bardzo wie, dlaczego. Wiadomo, że Platforma, która stara się budować wizerunek partii dla wszystkich, w pewnych segmentach społecznych ma jednak większe poparcie. Gdy ono zaczyna spadać, może to się bardzo źle dla PO skończyć. Nie sądzę jednak, żeby Ewa Kopacz, mówiąc o odbudowie zaufania, miała na myśli jakieś konkretne błędy Donalda Tuska lub zgłaszała zastrzeżenia do jego stylu rządzenia partią, chociaż wszyscy wiedzą, że był autokratyczny i skutecznie wycinał swoich oponentów. Ale podobnie jest w innych polskich partiach.

Więcej w listopadowym numerze miesięcznika "Odra".