• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 7-8/2014 -Agnieszka Góra

Dodano: 14.07.2014 11:40

Agnieszka Góra

JA NIE WIEM, JAK CIEBIE KOCHAĆ

RENA MIRECKA: ŻYCIE PO GROTOWSKIM

 

Lublin, sala pełna ludzi, pięćdziesięciolecie pracy artystycznej aktorki i performerki Ewy Benesz. Ewa telefonuje do Reny Mireckiej, przez 25 lat aktorki Teatru Laboratorium. Były razem u Grotowskiego i w życiu.

Ewa: Już się rozkręcam.

Rena: Rozkręcasz się?

– Ludzie siedzą i wszystko słyszą. Już im opowiedziałam o tobie.

– Opowiedziałaś?

– To, co mi kiedyś Rysiek Cieślak mówił, że Rena była największą aktorką Europy. Więc tak cię przedstawiłam.

 

Pustynia

Dni są tu upalne. Jeszcze wczorajszego popołudnia Rena stała nad przepaścią. Być może rozmyślała wtedy o kościółku na wzgórzu. Takim, jaki zapamiętała z dzieciństwa. Albo o bagietkach? Rena jako dziecko lubiła te długie bułki francuskie. Bardziej prawdopodobne jednak jest to, że wczoraj nad przepaścią Rena patrzyła w dół i szukała odpowiedzi na pytania. Jak to, dlaczego nieraz mgła ogarnia tą przestrzeń ? Albo dlaczego słońce tak wcześniej wstaje?

Na pewno patrzyła na wysuszone zioła i kamyczki. Te zdobią bezkres tej przestrzeni. Terenu, który zajmuje czterdzieści procent powierzchni Izraela. Taka jest pustynia Negev. Wyżynna i niezmierzona, gdzie jelenie i sarny u podnóża piaszczystej góry patrzą ku niebu. Gdzie skoro świt gazele wspinają się po wydmach.

Ten świt nie jest jednak podobny do żadnego poprzedniego, które do tej pory tu spędzili. Rena i uczestnicy tego niezwykłego laboratorium. Bo na horyzoncie maluje się różany ogród. Kształtem przypominający sylwetki ciał. Rzeczywiście, to Rena i jej znajomi, ubrani w kwiaty, idą ku niebu. I choć zwykle też wstają przed świtem, to zawsze noszą się na biało. I idą jak teraz, jeden za drugim. Niemniej, tego dnia przystroili ciała różami. Bo i poprzedni wieczór był inny niż zwykle.

A było tak:

– Słuchaj, czy ja mogę na noc do domu, chciałbym się spotkać z moją żoną? – spytał Daniel, aktor z Izraela.

Na to Rena: Idź, ale pamiętaj, wróć przed wschodem słońca.

Przyszedł z bukietem róż. Potem szli ku wschodowi słońca, krokiem szczególnym. Medytacji. Rena i Ewa. Mariusz i Daniel. I pozostali uczestnicy laboratorium. Ponad dwadzieścia osób. Głównie aktorzy z Izraela, ale też trzech z Niemiec i trzech z Włoch.

 

Spotkanie z Ewą

Prawdopodobnie tego wieczoru to przed Danielem Rena snuje swoją historię: Kiedy teatr nasz się już dopełniał – ma na myśli Teatr Laboratorium Jerzego Grotowskiego i rok 1981 rok, gdy odbył się jego ostatni spektakl, Thanatos polski – to rok potem powiedziałam: „Słuchaj Ewo, idźmy teraz razem”. Podróżowałam wcześniej, z dwoma kolegami, potem z jednym. Do różnych ludzi. Potem oni się oddalili. Zostałam sama. Nie lubiłam podróży sama. I pracy, też sama. A Ewę znałam jeszcze z czasu, kiedy ona przyszła do Teatru Laboratorium.

Tu Rena urywa. Daniel wie, że Rena była w Laboratorium przed Ewą. Nie wie, że Grotowski pracował najpierw w Opolu, gdzie grała już Rena. Dopiero potem we Wrocławiu. Mieście, gdzie zjawiła się Ewa. – Bardzo szybko się zaprzyjaźniłyśmy – uśmiecha się Rena. – Jak wracałam skądś, to po prostu czekałam, kiedy spotkam Ewę. Chodziłyśmy do Muzeum Architektury, niedaleko Rynku we Wrocławiu. Zaszywałyśmy się w opowieść baśni. Wszystko, co robiłam z Ewą, i z Mariuszem, i z innymi ludźmi przekraczało potoczność. W osiemdziesiątym czwartym roku, w maju spotkaliśmy się w trójkę, w Brzezince. 

Wtedy, przy starym młynie: ona, Ewa i Mariusz. Las i ogień w kominku.

– Ogień, który ma energię dającą szczególne wyzwania i wibracje – mówi Rena. Było też wiadro z wodą. I Biblia.

Rena: Zaczęliśmy się przyglądać temu miejscu, sobie. Cisza. Na zewnątrz była polana porośnięta wysoką trawą. Nagle przyszła wielka ulewa. Nagle. Nawet zwierzęta nie zbliżały się do młyna. Tam na środku tej sali jest filar. I myśmy usiedli pod tym filarem i nagle zaczęliśmy mówić.

Mówili:

A my tu, dla i ku, aż pozwolisz nam w łodzi siąść bez trwóg.

I niebieskie światło opromieni naszą nową podróż.

Ciemność stanie się światłem, cisza będzie naszym tańcem. Dla i ku.

Rena: Nagle, w tej Brzezince postanowiłam podjąć samodzielną podróż – mówi Danielowi, a po latach doda: Teraz to nazywam podróż. Wtedy to było wyzwanie. Przecież ja całe dwadzieścia pięć lat przebywałam pod ręką, dość wymagającą i niekiedy okrutną, „Grota” – znów pada nazwisko Grotowskiego, bo to on miał wpływ na to, jaką stała się i jest dalej Rena. Zatem „Grot” jeszcze nie jeden raz wróci w jej opowieści.


Więcej w wakacyjnym numerze miesięcznika "Odra".