• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Publicystyka

« powrót

Odra 4/2014 - Andrzej Jonas

Dodano: 16.04.2014 14:06

Putin w rozmowie telefonicznej z Obamą: Stosunki rosyjsko-amerykańskie nie powinny być poświęcane na rzecz izolowanych problemów międzynarodowych, nawet wyjątkowo ważnych – głosi komunikat Kremla cytowany przez AFP.

 

Andrzej Jonas

 

SPRAWDZAM!


Kryzys ukraiński jest zjawiskiem samym w sobie. Jego skutki dosięgną bezpośrednich uczestników, a także uczestników z drugiego i dalszych szeregów. Można o nim mówić jako o kryzysie o charakterze globalnym, bo trudno wskazać tych, których kryzys ten pozostawi całkowicie na marginesie.


Ale kryzys ukraiński jest także papierkiem lakmusowym, który pozwala dokonać sprawdzianu stanu świata w wielu kluczowych kwestiach.

Bezpieczeństwo międzynarodowe
Rozpad Związku Radzieckiego i zakończenie zimnej wojny skłoniło część analityków i polityków do przyjęcia tezy nie tylko o spadku międzynarodowego napięcia, ale nawet o przejściu do epoki postpolityki. Charakteryzującej się wygaszeniem konfliktów międzynarodowych, zwłaszcza o dużej skali, na rzecz konfliktów wewnętrznych. Teza ta opierała się na założeniu, że Rosja stała się w sprawach bezpieczeństwa wiarygodnym partnerem Zachodu, skłonnym do kooperacji, a nie do kontynuowania imperialnej polityki ZSRR. Zwłaszcza po 11 września 2001, niejako na gruzach World Trade Center, pojawił się sojusz antyterrorystyczny, który objął i Zachód, i Rosję. Nawiązana współpraca wojskowa rozsadziła dotychczasowy gorset antagonizmów i w rezultacie doprowadziła Stany Zjednoczone do gruntownej rewizji ich polityki bezpieczeństwa. Skoro Rosja nie jest zagrożeniem, to Europa jest bezpieczna. Można więc ze spokojem pozostawić ją własnym możliwościom obronnym, nawet tak znikomym, jakimi chce dysponować. A uwagę amerykańską można skierować na basen Pacyfiku, który od kilku kadencji prezydenckich przyciąga rosnące zainteresowanie amerykańskiej elity. Również przewartościowaniu może ulec rola NATO, które ze strażnika pokoju globalnego może ograniczyć się do roli ochroniarza incydentalnego. Nawet wojna gruzińska nie zahamowała tego sposobu myślenia, czego dowodem słynny reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich. Chromy, nawet werbalnie, od pierwszej chwili.
Kryzys ukraiński wszystkie te założenia podaje w wątpliwość. Działania Moskwy są charakterystyczne dla epoki Breżniewa, kiedy obowiązywała doktryna o strefach wpływów, które wielkim mocarstwom powinny być gwarantowane mocą praktyki. Właściciel takiej strefy wpływów powinien dysponować prawem siłowego dyscyplinowania wasali, pragnących upomnieć się o swoją niezależność. Kreml, ustami jednego ze swych najwyższej rangi przedstawicieli, dał ostatnio wyraz zdumieniu, że ktoś tę doktrynę kwestionuje i wręcz zaproponował Waszyngtonowi, aby Rosja i USA traktowały stosunki wzajemne priorytetowo i działały w tej mierze swobodnie, pomijając problemy „mniejszej rangi”. Takie jak prawo międzynarodowe, zobowiązania i gwarancje.

Stany Zjednoczone
Przyznać trzeba, że ta oferta wywołała za oceanem szok. Zwłaszcza kiedy tamtejsi rachmistrze polityczni i inni obliczyli, ile dla Stanów Zjednoczonych warte są amerykańskie gwarancje. Statut supermocarstwa jest oczywiście niezwykle wartościowy i politycznie, i gospodarczo. Ale nie otrzymuje się go za darmo. Upraszczając rzecz aż po granice prostactwa, można porównać ten status do statusu stróża nocnego, którego wynajmuje się za godziwą opłatę, by zapewniał bezpieczeństwo swemu chlebodawcy. Gdy stróż zawodzi, trzeba poszukać innego.
Łagodny język i wdzięczny uśmiech wyparowały z zachowania prezydenta Baracka Obamy natychmiast po głosowaniu Prezydium Rady Najwyższej Federacji Rosyjskiej, która upoważniła prezydenta do interwencji zbrojnej na Ukrainie. W ślad za tym złowrogim gestem poszła odmowa konsultacji z dwoma pozostałymi gwarantami poszanowania niepodległości i integralności terytorialnej Ukrainy (gwarancje budapeszteńskie sprzed dwudziestu lat udzielone Ukrainie przez USA, Wielką Brytanię i Federację Rosyjską w zamian za wyrzeczenie się przez Kijów broni jądrowej). Okazało się zatem, że Ameryka jest niewiarygodna, a udzielone przez nią gwarancje nie są nawet warte papieru, na którym je spisano. Warto sobie uzmysłowić, jak rujnuje to pozycję Stanów Zjednoczonych w świecie. Sygnał dla wielu państw jest prosty: trzeba poszukać innego stróża. Nie brak kandydatów. Choćby taka Rosja, nie mówiąc o Chinach. Barack Obama przestał mieć do czynienia z atakiem tylko na Ukrainę, zagrożone zostały najbardziej żywotne interesy samych Stanów. Na Bałkanach Amerykanie interweniowali z daleko błahszego powodu. Wszystko, co obserwujemy w zachowaniu USA po tym wewnątrzrosyjskim samoprzyzwoleniu, oświadczenia, zapowiedzi, zerwanie z Rosją współpracy wojskowej, sankcje personalne, zawieszenia rozmów, a wreszcie ruchy wojsk lotniczych i morskich to mocne sygnały wysyłane Władimirowi Putinowi, że żarty się skończyły.

NATO
Koniec zimnej wojny zastał Sojusz w fazie deliberacyjnej. I zdecydowanie ani doktrynalnie, ani intelektualne nieprzygotowany do nowej sytuacji. Struktura wojskowo-polityczna, kluczowy strażnik bezpieczeństwa Zachodu i światowego pokoju w epoce konfrontacyjnej, potrafił mnożyć pytania i powoływać areopagi mędrców, ale o odpowiedzi było znacznie trudniej. I nic dziwnego, przemysł ciężki nie produkuje biżuterii, a przynajmniej nie potrafi się na to przestawić natychmiast. Kryzys ukraiński przyszedł przed głębokimi zmianami NATO i zestaw pytań został zmieniony. Narzędzie należy dopasować do celu, jaki zamierzamy osiągnąć, a cel wynika z sytuacji. Sytuacja została zdefiniowana. NATO wymaga reanimacji. 

Unia Europejska
Na co dzień spotykamy wiele głosów zniecierpliwienia, a nawet drwin. Że organizacja jest bezzębna i niedołężna. Egoistyczna, zawsze spóźniona, niedowidząca. Przedkładająca krótkookresowy interes państw nad długookresowy interes ogółu. Trudno nie sparafrazować dawnej strofy Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego: chcieliście Unii, no to ją macie. Jak na wolę państw, które ją tworzą, Unia i tak wykazała się chyżością, twardością i bezkompromisowością. Starania polskiej dyplomacji, nie tylko jej zresztą, sprawiły, że unici dostrzegli świat rzeczywisty i realne, bliższe oraz dalsze zagrożenia. Chcą im przeciwdziałać i gotowi są ponieść tego koszty. Czynienie im zarzutu z tego, że pragną, aby te koszty były jak najmniejsze, jest niepoważne. Gdyby zapytać obywateli Unii, ile gotowi są wydać na przywołanie Rosji do porządku, obawiam się, że odpowiedź byłaby druzgocąca. Konferencje, konsultacje i oświadczenia, nawet najgroźniej brzmiące, są przecież znacznie tańsze niż najmniejsze choćbysankcje. A jednak przywódcy, rozliczani przecież z tego, co robią dla swych obywateli, sankcje zapowiedzieli. I pomoc materialną dla Ukrainy też. Z pełną świadomością, że gdy wstąpimy na tę drogę, odwrót będzie bardzo trudny, i w każdym razie nie natychmiastowy.

Rosja
Dziś, niestety, chodzi w archaicznym szynelu – model przedpotopowy. Wyciągniętym z magazynów survivalowych, znaków identyfikujących nie trzeba. Nie wszystkim ten strój odpowiada, ale na razie moda na inny nie nadeszła. Kto wie, czy konfrontacja z rzeczywistością nie odeśle tego modelu do lamusa.


Ukraina
Same znaki zapytania. I nadzieja.

Andrzej Jonas