• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Nad ksiązkami

« powrót

Odra 9/ 2016 - Jan Miodek

Dodano: 08.09.2016 14:07

Kto jeszcze takie listy umiałby pisać?

 

Na początku Kunstmann wymyślił sobie Kulmową... Heinrich Kunstmann – Joanna Kulmowa. Listy 1966‒2009. Przekład Marek Zybura. Opracowanie i przedmowa Urszula Chęcińska i Marek Zybura. Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2016, s. 353.

Przygotowane do druku przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego listy Joanny Kulmowej do Heinricha Kunstmanna i Heinricha Kunstmanna do Joanny Kulmowej uznaję za wspaniałe przedsięwzięcie. Wielka to zasługa prof. Urszuli Chęcińskiej, najwybitniejszej i najwszechstronniejszej badaczki twórczości Kulmowej, że i ten obszar dokonań pisarki tyle lat związanej ze szczecińskimi okolicami ocala w ten sposób od zapomnienia, od przepadnięcia w przyszłości. Ogromne też uznanie wyrażam prof. Markowi Zyburze, współautorowi opracowania i przedmowy, który z filologiczną maestrią czuwał nad całością językowych relacji niemiecko-polskich tego dokonania. Oboje przyczynili się do nadania stricte literackiego kształtu korespondencji Polki i Niemca. Bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że mamy tutaj do czynienia z prozą artystyczną o wyjątkowej urodzie językowej, nie waham się powiedzieć, że z prozą wykwintną – z najnowszą historią Europy, Polski i Niemiec lat 1966‒2009 w tle i – nomen omen – z prozą życia rodzin Kulmów i Kunstmannów, z ich radościami, sukcesami, podróżami, zmartwieniami, chorobami ludzi i zwierząt, na śmierci Heinricha Kunstmanna kończąc.

W czasie lektury tych listów miałem nieustanne skojarzenia z innymi zbiorami epistolarnymi – na przykład rodziny Zbigniewa Herberta, Witkacego, Jerzego Giedroycia, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Thomasa Mertona… Skojarzenia wywołane tym samym – najwyższym – formatem intelektualnym, klasą, elegancją, etosem inteligenckim i wynikającymi z niego powinnościami społecznymi, podkreśloną już wyżej urodą języka, lekkością, kapitalnym poczuciem humoru, paneuropejskim kulturowo-erudycyjnym zapleczem. To ostatnie sprawia, że Kulmowa i Kunstmann „nadają na tych samych falach”, że rozumieją się bez słów – chciałoby się powiedzieć – mimo udokumentowanego zapisu tej empatii.

Wydając tę korespondencję, Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego ocaliło intelektualno-literackie wartości, które odchodzą nieubłaganie w przeszłość, a może już odeszły… Bo kto dziś jeszcze takie listy umiałby pisać? – pytam melancholijnie.

Niezwykle ważne jest i to, że napisali je Polka i Niemiec. Oboje – takie mam odczucia – pokazują w tej korespondencji wszystko to, co w nich najlepsze: ona – swoją zadziwiającą lekkość pióra, słowotwórcze pomysły, humor, czasem kobieco-polskie roztrzepanie, absolutną szczerość, on – niemiecką niezawodność, akuratność, ale i typową u znanych mi Niemców wzruszającą wierność w przyjaźni, czułość, empatię wobec trudnych polskich losów, wyrozumiałość. Ta korespondencja więc to także kawał najnowszej, normalniejącej historii międzyludzkich stosunków polsko-niemieckich, normalniejących, owszem – wzorcowych!, dzięki takim osobowościom, jak Joanna i Jan Kulmowie oraz Gertruda i Heinrich Kunstmannowie. W wymiarze polskim to także kawał fascynującej historii naszego kraju ostatnich lat, lat transformacji ustrojowej, lat nadziei i rozczarowań, wzniosłości i ludzkiej małości, widzianej i opisywanej nie tylko z polskiej perspektywy, ale i niemieckiej, co dodaje tym opisom merytorycznej, obiektywnej wartości.

Wyznam dlatego na koniec tych ogólnych uwag, że Na początku Kunstmann wymyślił sobie Kulmową... przeczytałem prawie jednym tchem, że była to lektura fascynująca od pierwszej do ostatniej strony, bezdyskusyjnie wartościowa od strony poznawczej, przynosząca ponadto wyjątkową satysfakcję intelektualno-estetyczną.

Wszystko to zaś sprawia, że wróżę temu dokonaniu – nawet w smutnych czasach powszechnego odchodzenia od książki (zwłaszcza w Polsce, niestety!) – czytelniczy sukces i komunikacyjny obieg.

Jan Miodek


Tagi: odra, jan, 2016, miodek