• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Literatura

« powrót

Odra 4/2013 – Aleksandra Jasińska-Kania

Dodano: 05.04.2013 11:59

Aleksandra Jasińska-Kania

Procent od Kapitału[1]

Autobiografia córki Bolesława Bieruta i Małgorzaty Fornalskiej

Jak urodziłam się, nie pamiętam – od tego zdania rozpoczęłam pisanie swojej autobiografii, kiedy byłam jeszcze małą dziewczynką. Nie było to, niestety, zdanie przeze mnie samą wymyślone. Autor rosyjskiej książki dla dzieci, którą czytałam, rozpoczynał ją słowami: Kak ja rodiłsia nie pomniu. Uderzyła mnie myśl, że gdybym miała napisać prawdziwą opowieść o sobie, musiałabym zacząć od takiego samego zdania. Byłam głęboko przekonana o całkowitej jego prawdziwości, bowiem słowo pamięć kojarzyło mi się wówczas jedynie z możliwością bezpośredniego przywołania w świadomości własnych przeżytych doświadczeń. Wiele lat później dopiero zdobyłam wiedzę o tym, jak skomplikowane jest kształtowanie się pamięci, jak zależna jest ona od przekazów uzyskiwanych od innych.

Miałam jednak równocześnie odczucie kłopotliwości związanej z przywłaszczeniem sobie autorstwa tego zdania. Nie znałam jeszcze wówczas słowa „plagiat” ani sposobu radzenia sobie z takim problemem, polegającego na zapożyczaniu sobie cudzych sformułowań poprzez ujęcie ich w cudzysłów i przekazaniu jako cytatu. A kiedy już nauczyłam się tej techniki, okazało się, że nie jestem w stanie ani przypomnieć sobie nazwiska autora tych słów, ani odnaleźć innych odnośników bibliograficznych, pozwalających mi oddać mu jego prawa do nich. Rozpoczynająca się od tego zdania autobiografia nie była potem przeze mnie, jak dotąd, kontynuowana, być może m.in. wskutek nadmiernej, wcześnie rozwiniętej skrupulatności, połączonej z ciągłym zaabsorbowaniem wielością różnych prac i obowiązków, zwłaszcza zawodowych.

Wszyscy moi bliscy często mówią mi: „Powinnaś spisać swoje wspomnienia, powinnaś napisać autobiografię; to twój obowiązek wobec tych, z którymi łączyło się twoje życie”. Chyba zatem teraz, kiedy ukończyłam 80 lat i przechodzę ostatecznie na emeryturę, uwalniając się od obowiązków zawodowych, powinnam wreszcie zabrać się do tej ostatniej pracy i do wykonania najważniejszego obowiązku wobec siebie i moich bliskich – spisania swoich wspomnień o nich. Mogę teraz przystąpić do tego w komfortowej sytuacji braku jakichś narzuconych mi terminów, z wyjątkiem jedynego deadline, tym razem w dosłownym znaczeniu – wyznaczonego kresem mojego życia.

Poczucie, że powinnam napisać autobiografię, zaczęło kiełkować we mnie bardzo dawno. Byłam małą dziewczynką, ale wcześnie nauczyłam się czytać i pisać. Przypominam sobie okoliczności, w jakich po raz pierwszy wzięłam kartkę papieru i napisałam: „Jak urodziłam się, nie pamiętam, a teraz mieszkam z babcią w Moskwie”. Siedziałam sama przy stole w dosyć dużym i jasnym pokoju nr 51 w hotelu „Luks” przy ulicy Gorkiego (dawniej i obecnie to ulica Twierskaja, a hotel teraz nosi nazwę „Centralnaja”), zamieszkałym przez działaczy Kominternu (III Międzynarodówki Komunistycznej) z całego świata. Musiał to być rok 1937, gdyż później nie mogłyśmy już w tym pokoju mieszkać. Miałam zatem wówczas nie więcej niż pięć lat. Z pamiętnika mojej babci, Marcjanny Fornalskiej, wiem, że w tym pokoju mieszkałam od czasu, kiedy moja mama, Małgorzata Fornalska, przyjechała tam ze mną ze szpitala położniczego po urodzeniu mnie 15 czerwca 1932.

Z opowiadań mojego ojca Bolesława Bieruta wiem, że poznał moją mamę w Moskwie, gdzie oboje skierowani byli na studia w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej. Mama, lecząca się z gruźlicy po wyjściu z więzienia na Pawiaku, gdzie odsiadywała wyrok za działalność komunistyczną, i po przedostaniu się przez „zieloną granicę” do Rosji, dołączyła z opóźnieniem do grupy studiującej wówczas KapitałMarksa. Ojciec podjął się pomóc jej w nadrabianiu zaległości. Później często żartował, że ja jestem jego procentem od kapitału.



[1] Fragment autobiografii Aleksandry Jasińskiej-Kani Losy i charaktery. Cz. 1 Komuniści w oczach dziewczynki. Kolejne będziemy publikować w następnych numerach „Odry”.