• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Literatura

« powrót

Odra 2/2017- Alba Donati

Dodano: 24.02.2017 13:00

Alba Donati

czemu zanadto w jednej osobie ?[1]

Minęło dziewiętnaście lat, od kiedy ten cudowny pies myśliwski, jakim był Vanni Scheiwiller, opublikował tom Gente sul ponte [2]. Wiele wody upłynęło pod tym mostem i nieznana polska poetka stała się absolutnym mitem. Potrzebny był Nobel, żeby spojrzano na nią łaskawszym wzrokiem, a potem sukces, żeby – przynajmniej pozornie – znikły złośliwości pod jej adresem.

 

Mnie natomiast jej poezja od razu uderzyła jako coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałam. To, co mówiła i sposób, w jaki to mówiła, spójność, złożona struktura pojęciowa połączona z nową radością ekspresji, wizja świata cała w półtonach, ale wspaniała, nie tragiczna i nie minimalistyczna. Miałam ochotę bić brawo.

Czym ta poezja była wówczas? A czym jest dzisiaj? Tym samym. Za każdym razem, kiedy biorę do ręki tę wydaną w 1996 r. książeczkę, w której aż gęsto od arcydzieł, odczuwam to samo: wrażenie, że czytam ją po raz pierwszy, zdumienie tym, jak autorce udaje się zdekonstruować każde postrzeganie rzeczy, każdą stereotypową prawdę, która coś mówi, ale nigdy nie odkrywa wszystkiego do końca. Jakby wewnątrz tekstu krył się mechanizm, który tuż po zakończeniu lektury odtwarza warunki umożliwiające ponowną lekturę połączoną z wrażeniem, że to znowu jest pierwszy raz.

Drugą sprawą jest kwestia oryginalności. Zdaniem Harolda Blooma, pisarz musi mieć w sobie mnóstwo oryginalności, aby wejść do kanonu[3]. Wisława Szymborska ewidentnie jest autorką, która spełnia ten warunek: jej poetyckie doświadczenie stało się przykładem i punktem odniesienia dla tych, którzy przychodzą po niej. Człowiek bezwiednie uśmiecha się na myśl, że idealnie pasuje ona do naszej włoskiej poezji. Jest prawdziwym panaceum na tendencję, którą zwykłam nazywać „poezją nieformalną”, a która miesza Artauda z Celanem, nie podzielając ich założeń. Zresztą Szymborskiej daleko też do hermeneutycznego tonu oraz wyciszonego dźwięku i stłumionej misyjności naszej linii lombardzkiej. Krótko mówiąc, to inny świat. Dla tych, którzy chcieli pisać poezję inną, polemiczną i toniczną (w sensie napięcia tkankowego), była ważną przyjaciółką. Tu się podskakuje na krześle, czasem z krzesła spada, kiedy indziej wchodzi się w strefę ciszy, są tu głosy, punkty widzenia, znaki zapytania i wykrzykniki. U nas tylko Elsa Morante umiała przewidzieć ten kierunek, na swój sposób eksperymentując z nim w książce Il mondo salvato dai ragazzini (Świat uratowany przez dzieci), która miała być zbiorem tekstów poetyckich, ale także „manifestem, esejem filozoficznym, autobiografią, dialogiem, tragedią, komedią, kolorowym filmem dokumentalnym, komiksem, magicznym kluczem, testamentem”[4]. Nie ma czegoś takiego, czym  Szymborska by nie była, wszędzie są u niej filozoficzne eseje przeplatające się z magicznymi kluczami, komediami, tragediami i komiksami. Wszędzie są manifesty i testamenty.  

Dysponowaniem tym dziedzictwem jest niewątpliwie trudne, ponieważ, jak u znacznej części autorów należących do kanonu, w praktyce jej dykcja okazuje się nie do podrobienia, a więc skazana jest na brak „spadkobierców”. Pisanie Szymborską groziłoby upadłością. Odtworzyć to nucenie?  Te zdania oparte na pustce? Niemożliwe. Dobrze jednak wiedzieć, że ktoś potrafił pójść tą drogą.

Przypomina mi się, jak w The Western Canon Harold Bloom pisze o Emily Dickinson. Twierdzi on, że autor dzieła kanonicznego to osobliwość, której nigdy nie przyswajamy w pełni i ilustruje tę tezę stwierdzeniem, że wciąż na nową czyta Dickinson – za każdym razem tak, jakby nigdy nie czytał jej wcześniej. Ale przyjrzyjmy się składnikom tego kanonu: „siła wymiaru estetycznego”, czyli kondensacja „biegłości obrazowania, oryginalności, zdolności poznawczej, żywiołowej ekspresyjności”. Sądzę, że Wisława Szymborska posiada to wszystko w najwyższym stopniu.  Jej bogaty w neologizmy, kolokwializmy, przysłowia, cytaty język – który znakomicie opisał na nasz użytek jej wielki tłumacz Pietro Marchesani – wytwarza jakby niewyczerpane źródło wciąż nowego sensu. Ale czyż nie jest tak dlatego, że  cały jej pojęciowy świat opiera się na „jakby”? Burzy ona wszystkie komunały, wszystkie ludzkie wierzenia, wszystkie przywileje nadane temu czy owemu bez dyskusji, niszczy jedną rację, aby zaserwować inną… Zawsze względną: „jeśli”, „gdyby miał”, „poszedłby”, „choćbyśmy”, „mogli być” – feeria trybu warunkowego i czasu przeszłego. To jej sposób na odwrócenie punktu widzenia i patrzenie z perspektywy ziarnka piasku, albo – jak cudownie to ujmuje – jej ochota „do oglądania rzeczy z sześciu stron”, którą w swojej wyobraźni umieszcza w arce Noego obok swoich wierszy (Do arki).  To jej sposób celebrowania przypadku i prawdopodobieństwa jako jedynej wiedzy − przypadku i prawdopodobieństwa, które sprawiają, że człowiek i jego pragnienie mocy stają się absolutnie bezużyteczne. O przypadku, tematu nad tematy, bomby, która dekonstruuje każdy zameczek zbudowany ludzką ręką, traktują jedne z najpiękniejszych wierszy: prawdziwe must have, jak to się dzisiaj mówi w języku marketingu. Tak, bez tych wierszy naprawdę nie możemy się obejść. Cytuję z pamięci: Pisanie życiorysu, Psalm, Widok z ziarnkiem piasku, Konszachty z umarłymi, Krótkie życie naszych przodków, Kot w pustym mieszkaniu, Zdumienie, O śmierci bez przesady, Miłość od pierwszego wejrzenia, Niektórzy lubią poezję. Pełno w tych wierszach odpowiedzi niepewnych i pytań zamiast odpowiedzi, a jednak nigdy nie ma nieokreśloności, niewyraźności. Przeciwnie: jest jasność, klarowność myśli. Po Emily Dickinson nikt tak jasno nie kwestionował punktu widzenia, z jakiego należy patrzeć na rzeczy. Ale do odwracania perspektywy, jaką stosuje Emily, Wisława dorzuca szczególną obsesję na punkcie śmieszności. Jako śmieszność należy rozumieć to, co jest wymiecione poza sferę tej poezji. Śmieszne są: Ja, Absolut, ludzkie przekonanie bycia centrum świata.(...)



[1] Pierwszy wers wiersza Zdumienie W. Szymborskiej (przyp. tłum.).

[2] W. Szymborska, Gente sul ponte, tłum. Pietro Marchesani, Milano, Libri Scheiwiller, 1996 (oryginał: Ludzie na moście, Warszawa, Czytelnik, 1986). 

[3] H. Bloom, Il canone occidentale, tłum. F. Saba Sardi,  Milano,  Bompiani, 1996, s. 25 (oryginał: The Western Canon: The Books and School of the Ages, 1994).

[4] E. Morante, Il mondo salvato dai ragazzini, 4. strona okładki, Torino, Einaudi, 1968.