• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Sztuka

« powrót

Odra 9/ 2016 - Piotr Kosiewski

Dodano: 08.09.2016 13:58

Piotr Kosiewski

Sztuka, czyli co?

W maju warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej musiało opuścić budynek dawnego Domu Meblowego „Emilia”. Szkoda, bo stary pawilon udało się przekształcić w jedno z najciekawszych miejsc wystawienniczych, nie tylko w Polsce. Wystawy tam prezentowane  przyciągały widzów, stawiały istotne pytania i prowokowały do ważnych sporów. Podobnie było w przypadku trzech, „pożegnalnych” już ekspozycji.

Były to bardzo różne wystawy. Pierwsza z nich, Po co wojny są na świecie, jak głosił jej podtytuł, obejmowała twórczość współczesnych outsiderów, artystów amatorów, nieprofesjonalnych, niegdyś określanych mianem „naiwnych”. Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych stawiała pytanie o sposoby samookreślania się artystów, definiowania swej przynależności oraz reagowania na konflikty i podziały społeczne. Robiąc użytek. Życie w epoce postartystycznej to przegląd-katalog rozmaitych sposobów aktywności społecznej czy politycznej, przenoszenia się, jak określili twórcy tej wystawy, ze sztuki do codziennego życia i w przeciwnym kierunku.

Wszystkie te wystawy mają kilka punktów stycznych. Stawiają pytania o to, czym jest dzisiaj sztuka i jakie pełni funkcje. Jakie są jej granice? Kim jest artysta, i kto może być w ten sposób określany? W jaki sposób artyści reagują na otaczającą ich rzeczywistość, w jaki sposób ją opisują i próbują zmieniać? W jaki sposób zmieniały się praktyki artystyczne w półwieczu; wszystkie prezentują twórczość powstającą od przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych po współczesność. Wreszcie wystawy dotykają kwestii związanych z samym muzeum: czemu ma ono służyć? Jakimi narzędziami się posługiwać? Czym dzisiaj jest wystawa? Czy to narzędzie odpowiednie dla obecnych czasów, czy też muzeum powinno szukać innych form aktywności, lepiej odpowiadających potrzebom i oczekiwaniom zarówno artystów, jak i odbiorców?

Artysta

Pytania o artystę w przypadku wszystkich tych wystaw wydaje się kluczowe. Powszechne wyobrażenia na temat twórcy-outsidera na peryferiach życia społecznego, poszukiwacza utopii, celebryty sprzedającego prace za miliony czy też erudycyjnego nonkonformisty zabierającego głos w debacie publicznej ukształtowały wiele mitów na temat przywilejów i obowiązków artysty we współczesnym świecie – piszą Natalia Sielewicz i Łukasz Ronduda, kuratorzy Chleba i róż. Za każdym z tych wyobrażeń kryją się pytania o funkcje, jakie są przypisywane twórcy, o przywileje i obowiązki, jakie powinien pełnić. Jest to jednocześnie wystawa o różnych formach sztuki społecznie zaangażowanej lub – to program minimum – nieodcinającej się od współczesnego świata, próbującej go opisywać, ale też zmieniać. Opisywać konflikty i napięcia, przede wszystkim – co podkreśla podtytuł ekspozycji – w kategoriach klasowych.

Wystawa zadaje pytanie o to, jak artyści definiują swój status i pozycję wobec ekonomicznych nierówności, których wzrost obserwujemy obecnie – podkreślają jej kuratorzy. – Pyta, jak pogodzić marzenia o sprawiedliwości społecznej z potrzebą wolności i autonomii artystycznej. Jedni przyglądają się statusowi społecznemu artysty, zwłaszcza tym, którzy funkcjonują na obrzeżach lub poza rynkiem sztuki. W Wolnym strzelcu (2013) Zbigniew Libera przywołuje mit artysty-odszczepieńca. Dość przewrotnie. Na fotografiach upodobnia się do bezdomnego. Brudny, nagi, zostaje zatrzymany przez umundurowane osoby (strażników miejskich? ochroniarzy?) na obrzeżach nowego, eleganckiego osiedla.

Ukazywanie nierówności ekonomicznych wśród samych artystów to tylko jedna z postaw. Są też inne: ujawnianie konfliktów klasowych, ukazywanie mechanizmów władzy, także tych w świecie sztuki. Opowiadanie się za jego ofiarami, jak i gra z rynkiem. Marta Minujín w 1985 roku zorganizowała z Andym Warholem akcję spłaty zagranicznego długu Argentyny. Symboliczną oczywiście. Walutą było… 1000 kolb kukurydzy pomalowanych na złoto. Celebryckość mieszała się tu z ironią, a nawet kpiną. Annika Kuhlmann i Christopher Kulendran Thomas stworzyli markę Brace Brace. Pod tą nazwą wytwarzają luksusową odzież ochronną i sprzęt ratunkowy. Dzieło artysty jest jednocześnie luksusowym, pięknym przedmiotem (nie tracąc przy tym swego użytkowego przeznaczenia). Płyta Rafała Jakubowicza (2014) przypomina niski stół czy jakąś podstawę. W przestrzeni galerii wydaje się kolejnym minimalistycznym obiektem, tymczasem na terenie fabryki służyła jako podium, z którego przemawiano podczas wieców.

Wystawa, mimo różnorodności zaprezentowanych postaw, wydawała się zaskakująco jednorodna. Tym ciekawsze są prace, które wyłamują się z rytualnej dziś krytyki neoliberalizmu (to jedno ze słów-kluczy, podobnie jak prekariat czy wykluczenie). Chwilami chyba wbrew intencjom autorów ekspozycji. Józef Robakowski tworząc Mamo, Tato – chodźcie się ze mną przejść...(feretron dla Rodziców) (2008–2016) wykorzystał przedmioty, które otrzymał od potomkini dawnych pracowników dworu należącego przed wojną do jego rodziny. To jedynie resztki, strzępy dawnej własności. Artysta po latach wraca do własnej przeszłości, do ziemiańskiej tradycji. Można oczywiście interpretować tę pracę z klasowej perspektywy, zastanawiać się nad wcześniejszym milczeniem artysty o swych korzeniach, ale też spojrzeć na nią, jako na ciekawy przykład archeologii pamięci, tego, co było pamiętane, a co wypierane.

Nie mniej istotne jest pytanie o wspólnotę, którą można definiować nie tylko według klasowych kategorii. Na wystawie przypomniano akcję Teresy Murak, która obsiała rzeżuchą duży krzyż procesyjny. Został on następnie – w ramach głośnej wystawy Znak krzyża w warszawskim Kościele na Żytniej – ustawiony w nawie bocznej. Ta praca, jak i sama ekspozycja była jednym z aktów sprzeciwu wobec komunistycznych władz, a krzyż był symbolem łączącym różne środowiska i klasy. Miała jednak także sakralny wymiar, kompletnie na wystawie w MSN-ie pomięty. Religia ma także wymiar wspólnotowy i określony tożsamościowo (ten wymiar nie wpisuje się łatwo w lewicową wizję podziałów determinowanych przede wszystkim czynnikami ekonomicznymi) .

Jest wreszcie na wystawie praca Jacka Adamasa Artforum z 2011 roku. To jedno z najbardziej intrygujących dzieł. Artysta wykorzystał wydanie tego znanego czasopisma o sztuce, na którego okładce znalazło się zdjęcie złotego boeinga Pawła Althamera. Dokonał jednak znaczącej modyfikacji – dodał drugą okładkę, tylną, na której znalazł się wrak prezydenckiego Tupolewa. Dwa samoloty, dwa wydarzenia, tragedia w Smoleńsku i akcja, w której sąsiedzi Althamera, ubrani w złote kostiumy podróżowali w pomalowanym specjalnie samolotem do Brukseli, to nie tylko dwa oblicza współczesnego państwa polskiego – jak piszą twórcy wystawy – ale także dwa symbole, wokół których budowały się odmienne wspólnoty, z ich własnymi tożsamościowymi identyfikacjami.

 

To sztuka?

Pozostałe wystawy jeszcze bardziej podważają tradycyjne ramy sztuki i samego muzeum (o ile jeszcze one istnieją). Robiąc użytek prezentuje rozmaite działania rozmazujące granice między sztuką a codziennością, by tę ostatnią „upoetycznić”, doprowadzić do radykalnej zmiany społecznej lub wyłamać się z tradycyjnego obiegu galeryjno-muzealnego oraz ran narzucanych przez rynek sztuki i tworzyć własne instytucje. Gulf Labor Coalition zajęła się nagłośnianiem skandalicznych warunków pracy w kompleksach muzealnych w Abu Zabi. Greenpeace Polska stworzył cykl fikcyjnych okładek polskich tygodników opinii (w tym „Tygodnika Powszechnego”) ukazujących sytuację energetyczną Polski w 2020 roku. Są tu rozmaite ruchy miejskie, ruchy protestu, tworzenia małych wspólnot i działania w przestrzeni miejskiej. Można jedynie zastanawiać się, czy rzeczywiście określenie „artystyczne” do tych działań zawsze jest potrzebne, ale też – co ciekawsze – dlaczego jest ono używane (nie oznacza to, że tych aktywności nie można pokazywać w muzeum sztuki).

Trzecia z wystaw – stawia pod znakiem zapytania samą definicję artysty. Co prawda twórczość nieprofesjonalna od dawna już trafia do galerii i muzeów. Jednak – zwłaszcza w Polsce – nadal przede wszystkim pozostaje domeną etnografów lub jest prezentowana jako ciekawostka, a nawet kuriozum. Chociaż np. obecność na Biennale w Wenecji w 2013 roku prac Jamesa Mortona Bartletta, dziwacznych, niezwykle erotycznych lalek i rysunków wykonanych przez amerykańskich więźniów pokazuje, że zmienia się stosunek do twórczości tzw. amatorów.

Chleb i róże okazuje bardzo różne jej oblicza. Są tu komentarze polityczne i społeczne, często ostre, bezpardonowe. Stanisław Garbarczuk na podwórku swego domu i własnym płocie umieszcza obiekty i tablice z hasłami typu – Przed wyborami złote góry Policjantom Nauczycielom Lekarzom PO wyborach czarne chmury (pisownia oryginalna). Inne odnoszą się do sytuacji samych autorów, mówią o ich lękach, pragnieniach. Podejmują kwestie tożsamości. Tomasz Machciński wykonał ponad 17 tys. autoportretów, na których wciela się w postacie znane z przeszłości, literatury, polityki czy kultury. Są tu wreszcie odniesienia do religii, interpretowanej bardzo indywidualnie, osobiście, w trudnych, także estetycznie obrazach Marii Wnęk.

14 maja o północy, w Noc Muzeów, Muzeum ostatecznie opuściło budynek „Emilii”. Pozostanie mu dotychczasowa siedziba, przy ul. Pańskiej, ze znacznie mniejszą przestrzenią wystawienniczą. Udostępnienie w 2012 roku na cztery lata dawnego pawilonu meblowego, było dla Muzeum bardzo ważne – „Emilia” obejmuje 4,3 tys. metrów kwadratowych. Pozwoliło to na zmianę charakteru i skali działalności placówki. Wystawy zorganizowane w nowej przestrzeni przyciągnęły blisko 340 tys. widzów.

Teraz Muzeum będzie musiało się na nowo określić, znaleźć swoje miejsce na kulturalnej mapie, a być może na nowo zdefiniować siebie. Wystawy zorganizowane w ostatnich latach były zbudowane wokół konkretnych problemów, umieszczanych – co było ich siłą – w międzynarodowym kontekście. Działy się one jakby obok polskiego życia artystycznego, często skupionego na bardzo wewnętrznych ramach. Jeżeli już koncentrowano się na rodzimym podwórku, to odwołano się do dawnego modelu salonu sztuki, na którym cyklicznie przedstawiono dorobek współczesnych artystów (wystawa Co widać w 2014 roku). Jakby starano się uciekać od hierarchizowania tego, co aktualnie w polskiej sztuce się dzieje (chociaż tworząc własną kolekcję, uczestniczy w tym procesie). Niewiele było monograficznych prezentacji. Te nieliczne poświęcono klasykom późnej nowoczesności, polskiej – Andrzejowi Wróblewskiemu oraz Zofii Rydet, i środkowoeuropejskiej: Marii Bartuszovej, Tomislavowi Gotovacowi, Júliusowi Kollerowi. Trudno uznać te wszystkie wystawiennicze wybory za przypadkowe.

A jak będzie w przeszłości? Jedno już wiadomo. Muzeum – czasowo – uzyska nową siedzibę. Nad Wisłą, obok Centrum Nauki Kopernik stanie specjalny pawilon, zaprojektowany przez austriackiego architekta Adolfa Krischanitza i wcześniej wykorzystywany jako tymczasowa galeria sztuki Temporäre Kunsthalle w Berlinie. Pierwsza wystawa została zaplanowana na marzec 2017 roku.

Piotr Kosiewski

 

Artyści wobec podziałów klasowych, kuratorzy: Natalia Sielewicz, Łukasz Ronduda; Robiąc użytek. Życie w epoce postartystycznej, kuratorzy: Sebastian Cichocki, Kuba Szreder; Po co wojny są na świecie. Sztuka współczesnych outsiderów, kuratorki Katarzyna Karwańska, Zofia Płoska, Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wystawy czynne od 19 lutego do 1 maja 2016.