• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Sztuka

« powrót

Odra 7-8/ 2015 - Patrycja Cembrzyńska

Dodano: 27.07.2015 13:01

Patrycja Cembrzyńska

 

Woodland Dawida Czycza.

zwierzęta i artefakty

 

Co ukazuje się oczom?

Ciepłe i soczyste czerwienie, żółcie, zielenie. Świetliste biele. Malarz rozjaśnił paletę i niemal znikają ziemiste brązy i czernie znane z jego wcześniejszych prac. Nie mogło być inaczej. Zwierzęta, zwłaszcza ptaki, są przecież bogato umaszczone. Barwy natury?|lead

 

Na początek skonstatujmy, że Woodland leży na dalekim skraju natury.

W menażerii Dawida Czycza spotkać można zwierzęta bezwonne, jeśli nie liczyć zapachu farby olejnej, i zwierzęta bezgłośne, jeśli nie liczyć nagranych na taśmę treli. A także zwierzęta zawoalowane – obandażowane na okrętkę (tęczowe kolory papuzie przezierają spomiędzy szczelin opaski) albo zabezpieczone ochronną taśmą (tak powstał geometrycznie łatkowany jeleń). Ponadto eksponaty-zwierzęta czekające na odpakowanie: żyrafa schowana za draperią, stojąca w pustym pomieszczeniu galeryjnym, i Ostatni Osioł zakryty czerwoną płachtą niczym całunem (taka zawoalowana śmierć). Zwierzęta odpakowane: przymocowany za łapy do drewnianej podstawy, wypchany hart Romantyk zapatrzony w bezkresną dal pagórków namalowanych na ścianie. A także zwierzęta w gablotach podpatrzone w muzeach przyrodniczych, jak uciekająca sarna, która podczas skoku zastygła w bezruchu, albo teatralnie oświetlony, spłoszony biały lis, za którym wędruje jego wielki cień.

Tematem obrazów Czycza stają się reprezentacje oraz mimetyczne substytuty natury. Niektóre wizerunki stworzył artysta na podstawie starych grafik. Przyglądał się również faunie zrekonstruowanej w dioramie. Dlatego Woodland jest krainą pogrążoną w sztuczności. Czycz maluje zwierzęta o statusie obiektów muzealnych – zabalsamowane, a następnie wystawione na widok publiczny i ogląd estetyczny – umieszczone w przestrzeni stworzonej przez człowieka i włączone w strukturę jego praktyk kulturowych. Zwierzęta przekształcone w artefakty i w dzieła sztuki. Przykładem namalowany na płótnie ni to rekin, ni wieloryb, który nie mieści się w przeznaczonym dla niego opakowaniu (aluzja do słynnego żarłacza tygrysiego w formalinie) oraz odwrócona piramida zwierząt. Opisani przez braci Grimm „muzykanci z Bremy” – czterej zwierzęcy uciekinierzy z czterech gospodarstw domowych, którym Katarzyna Kozyra wystawiła kontrowersyjny delmoplastyczny pomnik, składając życie na ołtarzu sztuki (o ironio, w baśni zwierzęta uciekają przed śmiercią w muzykowanie) – zamieniają się miejscami: najpierw kogut, na kogucie kot, potem pies, a na psie koń.

Przebiegle koherentny wykaz wizualny sporządził artysta, włączając do niego również fajansowe figurki zwierzęce oraz zwierzęta pod kloszem inspirowane wiktoriańską sztuką taksydermii. Namalował posągowego jelenia na rykowisku – szkliwionego i błyszczącego. To portret przysłowiowego bohatera „złej sztuki” – niemniej bohatera masowej wyobraźni, dlatego właśnie godnego sportretowania w całej swej poskromionej i zbanalizowanej okazałości. Motyw naturalnego piękna zdegradowanego do poziomu kiczu powraca w serii ukazującej kolorowe ptaki uwięzione w szklanych słojach. Ptaki przemienione w szmirowate bibeloty, jakimi upiększa się wnętrze w tęsknocie za namiastką raju. Ledwo mieszczą się w ciasnych bańkach chroniących je przed kurzem. Ptaki zostały poddane obróbce i przekształcone w barwne kukiełki. Wyobraźnia rzemieślnika zamieniła ptasie życie w imitację życia oraz w towar. Obrazy Czycza, będąc namysłem nad obrazami w ogóle, traktują m.in. o uprzedmiotawiającym widzeniu natury, właściwym także dla malarstwa iluzjonistycznego, które w obrazie-sejfie, mówiąc słowami Johna Bergera, deponuje to, co widzialne.

Odmalowany przez artystę świat zwierząt umuzealnionych, zwierząt-estetycznych-akompaniamentów, a także zwierząt-obiektów-tkliwej-emocjonalności ufundowany został na naoczności. Zwierzę staje się dla malarza przede wszystkim wyglądem, a jako wygląd – przedstawieniem i spektaklem. Spektakl tymczasem rządzi się swoimi prawami. Musi mieć choćby kompozycyjny rytm, który decyduje o rozmieszczeniu i kształcie psich łat.

Czycza zapisy widoków fauny określić trzeba jako z premedytacją niewierne. Artysta porównuje Woodland do cyrku. I rzeczywiście, jego zwierzęta wykonują rozmaite sztuczki i akrobacje. Kogut dźwiga na swoim grzbiecie kota, na kota wspina się pies, a na psa wdrapuje się koń. Czarna owca znika na czarnym tle. Rekin pływa stylem grzbietowym. Pies tropiący i zając trwają w połowicznym istnieniu, zawieszeni w neutralnej przestrzeni tła. Pierwszy znika w zamaskowanej igliwiem norze, drugi wychodzi z czarnej jamy, która magicznie dzieli jego ciało na dwie części (czy ta, której nie widać, w ogóle istnieje?). Malarza interesują pułapki percepcji oraz dychotomia rzeczywistość-pozór. Widać rybi ogon, ale nie widać ryby. Bo rybi ogon został przez malarza wyabstrahowany z ryby (która daje nura w jasną toń pola obrazowego). I dopiero, gdy popatrzeć na psa w przekroju, staje się jasne, że to nie pies, tylko jego przepołowiony drewniany sobowtór.

Pozoru z naoczności nie daje się wyeliminować, więc przedstawienia co rusz nas oszukują. Co więcej, w świecie zredukowanym do zespołu wrażeń wzrokowych otwiera się przestrzeń nadrealnego. Odwołując się do surrealizmu, artysta kpi sobie z realizmu. Na jego płótnach pojawiają się zwierzęco-roślinne hybrydy. Pióra ptaków upodabniają się do liści albo słojów drewna. Papuga wygląda jak gdyby została wystrugana z kawałka polana. Siedzi na gałęzi i naśladuje gałąź, na której siedzi, drewniejąc w oczach. To znowu pierzy się na zielono i stroszy cała ulistniona. Tymczasem małpa akrobatka popisuje się ewolucją na linie i małpuje pająka. Wiadomo, że papugi i małpy mają zdolności naśladowcze. Artysta przysposabia je do nowych sytuacji i obsadza w nieogranych jeszcze rolach.

Nadrealistyczna poetyka zarówno odrealnia świat fauny, jak i wystawia na próbę popularne reprezentacje ikoniczne i symboliczne determinujące nasze postrzeganie zwierząt, oddalając nas od stereotypowych wyobrażeń o nich. Gabloty i postumenty, które pojawiają się w obrazach Czycza, pełnią rolę cudzysłowu. Pokazanie zwierząt na cokole albo na scenie, np. w teatralnym pudełku dioramy, wskazuje na konwencjonalność dostępnych nam przedstawień. Wizerunki „reprezentantów gatunku” eksponują przecież cechy typowe kosztem osobniczych. Tworzone przez nas obrazy nieuchronne fikcjonalizują to, co przedstawiają. Kulturowa soczewka, przez którą przyglądamy się życiu zwierząt, okazuje się mieć właściwości zarówno poznawcze, jak i maskujące.

Malarz podgląda zwierzęce techniki maskowania i udawania. Fauna wtajemnicza artystę w sztukę kamuflażu (woodland to odmiana moro) i mimikry. Wiele gatunków zwierząt w chwili przestrachu upodabnia się do otoczenia kształtem oraz barwą, co zwiększa ich szanse na przeżycie. Ochronne ubarwienie i umiejętność zacierania granic między ciałem a tłem pomagają w zachowaniu niewidzialności. Natura zwodzi. A sztuka, która również posługuje się złudzeniami, nie gwarantuje pełni jej poznania (i nikt na szczęście tego od sztuki nie oczekuje). Pod pędzlem zręcznego malarza iluzjonisty obraz stać się może jednak skutecznym narzędziem deziluzji. Wszak dopiero na drodze weryfikacji powszechnych złudzeń i przyzwyczajeń może dojść do prawdziwego spotkania ze zwierzęcą Innością.

Patrycja Cembrzyńska

 

Dawid Czycz: Woodland. 20 marca – 18 kwietnia 2015, Galeria Zderzak, Kraków.

 

Reprodukcje prac dzięki uprzejmości artysty i Galerii Zderzak