• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Recenzja

« powrót

ODRA 1/2017- Maciej Świerkocki

Dodano: 24.01.2017 12:56

KONTRKULTURA JAKO MOZAIKA

Jerzy Jarniewicz: All You Need Is Love – sceny z życia kontrkultury. Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, s. 335.

 

Nowa eseistyczna książka Jerzego Jarniewicza o swojskim tytule All You Need Is Love, którą Nagroda Nobla dla Boba Dylana mimochodem osadza w niewymagającym wyjaśnień kontrkulturowym kontekście, już od pierwszych stron okazuje się fascynującą podróżą przez kilka europejskich i amerykańskich miast, klasycznych płyt rockowych oraz lat historii – w tym przez bezprecedensowe Lato Miłości (1967). To wędrówka po drogach i bezdrożach kontrkultury, głównie tej z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, rozumianej, jak pisze autor, jako spektrum ruchów, które nie tylko odrzucają porządek społeczno-polityczny, ale też projektują powstanie alternatywnych form życia społecznego, będących zaprzeczeniem kultury oficjalnej. Nie jest to wyprawa chronologiczna, lecz w zgodzie z duchem czasów, o których traktuje, raczej nieco aleatoryczna, co czyni ją tym ciekawszą, że zaskakuje i dziwi – na przykład ujawniając mało znane epizody z działalności berlińskiej Kommune I czy amerykańskiego aktywisty Abbiego Hoffmana, zderzając muzykę z polityką lub przedstawiając amsterdamski biały rower, biały album „czwórki z Liverpoolu” i w ogóle biel jako symbol rewolty.

Nie jest to także monografia kontrkultury, chociaż jej panorama wydaje się merytorycznie wyczerpująca i zbliża się niebezpiecznie do monograficznej granicy. Jak sugeruje już podtytuł (Sceny z życia kontrkultury), tom jest wybiórczy, nie ogarnia więc wszystkiego, czym kontrkultura była, omawia jednak najważniejsze wydarzenia tamtych czasów (studencki bunt we Francji i USA, marsz na Pentagon, festiwal w Woodstock), osobowości artystyczne i ideologiczne (Beatlesi, Timothy Leary, Bob Dylan, Allen Ginsberg, Abbie Hoffman, Jerry Rubin) i organizacje (diggersi, Provosi, sytuacjoniści, Weathermen). Oczywiście zamiast eseju o Cohenie ktoś wolałby przeczytać o Jimie Morrisonie, niejeden „pothead” chętnie zamieniłby może Patti Smith i Roberta Mapplethorpe’a na Boba Marleya i szkic o muzyce reggae, a z kolei czytelnik zorientowany bardziej polonocentrycznie domagałby się zapewne szerszego obrazu kontrkultury w gomułkowskiej Polsce. Po pierwsze jednak You can’t always get what you want, jak upierali się Stonesi, a po drugie w książce Jarniewicza zdecydowanie lepiej z niczego nie rezygnować. Przeciwnie – warto byłoby co najwyżej dodawać do niej kolejne elementy migotliwej mozaiki kontestacyjnej, jej kolory i charakter doskonale oddają bowiem wewnętrzną różnorodność, niejednolitość i nieostrość, którymi odznaczała się kontrkultura, chociaż często dzisiaj o tym jej aspekcie zapominamy.

Składające się na All You Need… eseje powstały w większości na podstawie przeredagowanych i zmodyfikowanych artykułów, publikowanych wcześniej w „Gazecie Wyborczej”, „Książkach” i „Tygodniku Powszechnym”, natomiast poświęcone pokłosiu kontrkultury podsumowanie Krajobraz po burzy, zamykające edycję, ukazało się najpierw w krótszej wersji jako posłowie do książki Jenny Diski Lata sześćdziesiąte, wydanej w serii Twarze kontrkultury (Wyd. Officyna), której Jarniewicz (wraz z autorem niniejszego tekstu) jest współredaktorem. Zapewne zatem i taki zbiorczy aspekt tomu nadaje mu niejako mozaikowy wygląd. Każda mozaika jest wszakże skończoną całością, powinna więc być spójna, nawet – jak w tym przypadku – pomimo znacznego tematycznego i geograficznego rozrzutu. Zbiorowi Jarniewicza koherentność zapewniają przede wszystkim dwie wyraźnie zarysowane tezy: pierwsza dotyczy właściwie niekwestionowanego już obecnie przeświadczenia historyków i kulturoznawców o globalnej naturze przejawów kontrkultury, sięgających wszystkich kontynentów, druga zaś powiada, że kontrkultura była w ostatnim półwieczu – i prawdopodobnie na długo pozostanie – ostatnią manifestacją oddolnej, masowej rebelii społecznej, której celem stała się między innymi gruntowna transformacja systemu, walka ze sprawującym władzę establishmentem i dogłębne przeoranie równie konwencjonalnych, co powszechnych poglądów na szkolnictwo, edukację, psychiatrię, psychologię, wychowanie, życie codzienne, sztukę, politykę, prawa obywatelskie, seks, konflikty rasowe i etniczne, narkotyki oraz gospodarkę, mające doprowadzić do gruntownych zmian w postawie, sposobie myślenia i zachowania zarówno jednostek, jak i grup społecznych. Kontrkultura pragnęła dotknąć wszystkich aspektów egzystencji – dlatego wychodząc czasem od pozornie trywialnego tekstu piosenki rockowej, sloganu wypisanego farbą na murze albo cytatu z wypowiedzi któregoś z przedstawicieli administracji rządowej, Jarniewicz jest w stanie kompetentnie i przekonująco pokazać nieoczywiste na pierwszy rzut oka związki, istniejące, powiedzmy, pomiędzy psychodelią, ruchami pokojowymi i liberalnymi teoriami pedagogicznymi doktora Benjamina Spocka.

Książka opatrzona została licznymi przypisami, indeksem oraz obszerną bibliografią. Aparatura ta, obsługująca imponującą wiedzę autora, czyni All You Need… pozycją, dla której nie powinno zabraknąć miejsca na półkach bibliotek uniwersyteckich i zajęciach akademickich, poświęconych latom sześćdziesiątym w kulturze. Zbiór ten czyta się jednak również jak dobrą literaturę, gawędę pasjonata, zajmującego się kontrkulturą nie tylko ze stanowiska uczonego, ale i odbiorcy, konsumenta czy wręcz miłośnika, choć nie bezkrytycznego, bowiem przy całym podziwie dla dokonań kontestacji Jarniewicz dostrzega i bezlitośnie wytyka jej mnogie ułomności, jak utopijność, naiwność, idealizm, niezborność ideową, niezdolność do zawarcia szerokiego przymierza wewnątrz ruchu, a w najbardziej radykalnym wydaniu nawet flirt z terroryzmem. Pisze o tym namiętnie, bo z autentycznym zaangażowaniem emocjonalnym – przywoływane miejsca, postaci i fakty nie są autorowi obojętne, a kontrkultura obchodzi go nie jedynie jako rozdział niezbyt odległej przeszłości, lecz także jako punkt odniesienia do czasów dzisiejszych i więcej: jako ich punkt wyjścia. Gęsto wartościując, Jarniewicz unika jednak łatwych pochwał i prostych potępień, a zarazem walczy ze stereotypowym oglądem tamtych czasów, nie bojąc się bronić historycznie dobrze uzasadnionych, lecz nadal odważnych (chociażby cywilnie) poglądów, na przykład, gdy dowodzi, że Stany Zjednoczone drugiej połowy XX wieku były państwem bez mała policyjnym, a tak zwana walka z narkotykami stanowiła w istocie agenturalno-polityczną i obłudną akcję, prowadzoną nie tyle przeciwko używkom, ile przeciw odmiennemu sposobowi życia – przeciw kulturom innym niż urzędowa. Jest to zapewne najbardziej osobista książka z dotychczasowej eseistyki autora. Jarniewicz często pisze i myśli tutaj pod prąd, dlatego jawi się z jednej strony jako komentator kontrkultury – który mimo że nie uczestniczył w jej rewolucji, ponieważ urodził się o kilka lat za późno, to przeżył ją jako swoją uczuciową i myślową spuściznę – z drugiej zaś jako intelektualny wychowanek tej formacji, odrzucający umysłowy zastój, konfekcję artystyczną i strojone w szaty niepodważalnych prawd komunały, nieustannie podawane do wierzenia obywatelom przez system bez względu na jego polityczny rodowód.

Znajdziemy zatem w All You Need… co najmniej kilka analitycznych perełek, wynikających z podejrzliwości autora wobec szablonów interpretacyjnych i z jego umiejętności dokonywania nieoczywistych porównań. Wystarczy wymienić choćby znakomity rozdział Paryskie graffiti. Studenci i sytuacjoniści, w którym pojawia się między innymi atrakcyjne nawiązanie do łódzkich strajków studenckich z 1981 roku, następnie rozdział Beatlesi. Kapłani czy błazny kontrkultury?, zawierający przewrotną interpretację beatlesowskiego (i hipisowskiego) hymnu All You Need Is Love, czy wreszcie rozdział Woodstock. Gołąb na gryfie, prześwietlający na wskroś, niczym fotografia rentgenowska, ducha i literę najdziwniejszego festiwalu muzycznego na świecie. A skoro już o fotografii mowa, dodajmy, że liczba i oryginalność zdjęć, celnie ilustrujących i uzupełniających tekst, począwszy od okładki, uderzającej naturalnością nagich ciał, jest dość imponująca, aby uczynić z książki wydawnictwo prawie albumowe, przeznaczone w tej samej mierze do czytania, co do oglądania.

Końcowa diagnoza nie pozostawia wątpliwości, że kontrkultura i jej ideały poniosły w ostatecznym rozrachunku porażkę, której skutki są i będą odczuwalne jeszcze przez długie lata. Nie jest to jednak klęska całkowita i zdaje się, że lepiej byłoby ją nazwać pyrrusowym zwycięstwem, gdyż ziarno zasiane w czasie dekady hipisów nie obumrze, dopóki żywe pozostaną ruchy pokojowe i wyzwoleńcze, muzyka rockowa, feminizm czy ekologia, a przede wszystkim dopóty ludzkość nie przestanie marzyć o lepszym świecie dla siebie – o zmianie status quo. Patrząc pod tym kątem, książkę Jarniewicza można traktować też poniekąd jako apel, szczególnie do młodzieży przed przysłowiową w kontrkulturze trzydziestką: jeżeli chcecie przeobrazić rzeczywistość, weźcie sprawy w swoje ręce, bo politycy niczego za was nie zrobią. Bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego.

Maciej Świerkocki