• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Pocztówki literackie KM

Odra 3/2017 - POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Wiktor. Wydaje mi się, że eksperyment nie powiódł się. Nie wystarczy przerobić na „zapis pionowy” czegoś pisanego linearnie (poziomo), to jeszcze nie będą wiersze. Albo raczej: nie zawsze są to udane wiersze. Szczególnie wtedy, gdy rzecz potraktujemy mechanicznie, nie włożywszy do tego ani odrobiny serca, pasji czy choćby bardziej wysublimowanego konceptu. A pan chciał sprytnie zostać poetą, bo bycie sekretarzem koła turystycznego przestało wystarczać. Sprawozdania z wycieczek pieszych przetransponowane na inny zapis, ułożone w wersach... Czego to ludzie nie wymyślą.

Paweł. Prawdziwe pisanie dopiero przed panem. To, co przeczytałem, brzmi jak zgrabne notatki wrażliwego i oczytanego człowieka. Erotyczne i erudycyjne reminiscencje, którym ciągle brakuje tego „czegoś”, od czego zaczyna się poezja przez duże P. Widzę więc człowieka na starcie. A czy wysforuje się z grupy, z tego peletonu wrażliwych, mądrych, rozmarzonych młodzieńców, nie wiem. To od pana zależy, czy poezja stanie się czymś ważnym, wyznaczającym kierunek życia. Na razie jest ku ozdobie i właśnie to w tych zapisach widać: lekceważenie jej istotności, niepokojącej głębi, decydującego znaczenia. I tajemnicy.

Ksawery. Podróże, pocztówki, migawki... Ale co pan ma do powiedzenia o życiu? Dobro, zło, miłość, śmierć? Nic z tego. Żadnej wzmianki. Jak się to panu udaje? Nie mogę wyjść ze zdumienia. Te narracyjki proszą o subtelne dopełnienie, o zakotwiczenie w wartościach, ideach, kategoriach. A delikatnie z tym, delikatnie, byle nie przesadzić.

Zuzanna.  Czy pani czyta na głos to, co napisze? Chyba nie, bo brzmi zgrzytliwie. Przy pewnej świeżości postrzegania świata, innowacyjności zapisu jest to nieporadne rytmicznie i brzmieniowo. Rękopis bierze się w rękę, chodzi po pokoju i w głos skanduje. Słucha się, jak to brzmi, czy śpiewa, czy też nie. Proszę spróbować poddać następne teksty takim perypatetycznym testom, wprowadzić poprawki i przesłać kiedyś.

Przemysław. I znowu to samo, kilkadziesiąt wersów o tym, jak się Justyna powoli rozbiera. Jakoś drętwo, bez uroku, mało seksownie. No, chyba że tak miało być. Miało zniechęcać czytającą ludzkość do jakichkolwiek zabiegów prokreacyjnych. Cel osiągnięty. A jeśli było inaczej, to głowię się nad sensem tej przebiegłej strategii. Na razie nie trafiłem na trop w miarę zadowalającego rozwiązania interpretacyjnego.

Mikołaj. Wzruszające wiersze, nostalgiczny obraz życia mijającego w małym miasteczku. Nie ma w nich odkrywczości i zaskoczenia, jest solidność w starym, dobrym stylu. Pisze pan od serca dla podobnych do siebie ludzi, dla których łamigłówki słowne są rzeczą raczej drugorzędną. Chodzi o szukanie pokrewieństwa we wrażliwości. Większych wartości literackich nie widzę, ale te ludzkie są doprawdy spore.

Marianna. Nie rozumiem, nie widzę, nic do mnie nie dociera. I wtedy mówię (wiem, bardzo subiektywnie): puste, niepotrzebne wiersze o niczym. Koniec poezji. Oczywiście, pani będzie pisać dalej. I szukać  sprzymierzeńca, czytelnika, zrozumienia. Być może kogoś takiego znajdzie. Do kogoś pani słowa trafią. Będzie to obarczone potwornym wysiłkiem z obu stron. Być może jest w tym jakiś sens. Życzę pani, żeby był. Bo na razie tylko to: Z karków karkołomne, łebskie/ byle siać, popatrz,/ ile tych zjaw dokoła. Patrzę i nie widzę. Widocznie, jakiś niewrażliwy robię się na starość.

Krystyna. Zestaw tak podobny do kiedyś otrzymanych tekstów, że posłużę się bliźniaczą formułką. Tylko poprawność, nic więcej. Można przy tym pozostać, wzbogacając dzienniczek wzruszeń o kolejne karteczki. Nie wiem, jakie są pani ambicje, i jakie miejsce zajmuje w nich poezja. Jeżeli tylko sztambuchowe, to w porządku, nie wtrącam się do cudzego życia. Wysłanie utworów oznacza pragnienie konfrontacji, zderzenia się z opinią, nawet niesprawiedliwą. Ma się przy tym nadzieję na jakieś wyciągniecie z szeregu czy uwznioślenie. Z szeregu każdy wyciąga się sam. Dzieje się tak wtedy, gdy zaczyna poezję traktować poważnie, gdy ta staje się najważniejsza w życiu. Zdaje się, że pani na takie ryzyko nie pójdzie. To może i dobrze. Trzeba znać swoje miejsce.

Łukasz. Nadmiar słów, ich manieryczny taniec, a uczucia tak proste. Żeby powstało jakieś większe wrażenie, trzeba te słowa złamać, okiełznać, coś nimi rozegrać. Pierwsze rozegrało się w pana wnętrzu. Drugie musi jakoś wypaść na papierze. I tu jest problem. Pan się w zasadzie spełnia w tym pierwszym. W przeżyciu. Zapis jest tylko jego cieniem. Nie chce być pan aktorem tego cienia, nie chce robić przedstawienia. I ja to rozumiem, zaś historia literatury i praktyka poetycka stanowczo nie.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

ODRA 2/2017- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Wiktor. Wydaje mi się, że eksperyment nie powiódł się. Nie wystarczy przerobić na „zapis pionowy” czegoś pisanego linearnie (poziomo), to jeszcze nie będą wiersze. Albo raczej: nie zawsze są to udane wiersze. Szczególnie wtedy, gdy rzecz potraktujemy mechanicznie, nie włożywszy do tego ani odrobiny serca, pasji czy choćby bardziej wysublimowanego konceptu. A pan chciał sprytnie zostać poetą, bo bycie sekretarzem koła turystycznego przestało wystarczać. Sprawozdania z wycieczek pieszych przetransponowane na inny zapis, ułożone w wersach… Czego to ludzie nie wymyślą.

Paweł. Prawdziwe pisanie dopiero przed panem. To, co przeczytałem, brzmi jak zgrabne notatki wrażliwego i oczytanego człowieka. Erotyczne i erudycyjne reminiscencje, którym ciągle brakuje tego „czegoś”, od czego zaczyna się poezja przez duże P. Widzę więc człowieka na starcie. A czy wysforuje się z grupy, z tego peletonu wrażliwych, mądrych, rozmarzonych młodzieńców, nie wiem. To od pana zależy, czy poezja stanie się czymś ważnym, wyznaczającym kierunek życia. Na razie jest ku ozdobie i właśnie to w tych zapisach widać: lekceważenie jej istotności, niepokojącej głębi, decydującego znaczenia. I tajemnicy.

Ksawery. Podróże, pocztówki, migawki… Ale co pan ma do powiedzenia o życiu? Dobro, zło, miłość, śmierć? Nic z tego. Żadnej wzmianki. Jak się to panu udaje? Nie mogę wyjść ze zdumienia. Te narracyjki proszą o subtelne dopełnienie, o zakotwiczenie w wartościach, ideach, kategoriach. A delikatnie z tym, delikatnie, byle nie przesadzić.

Zuzanna. Czy pani czyta na głos to, co napisze? Chyba nie, bo brzmi zgrzytliwie. Przy pewnej świeżości postrzegania świata, innowacyjności zapisu jest to nieporadne rytmicznie i brzmieniowo. Rękopis bierze się w rękę, chodzi po pokoju i w głos skanduje. Słucha się, jak to brzmi, czy śpiewa, czy też nie. Proszę spróbować poddać następne teksty takim perypatetycznym testom, wprowadzić poprawki i przesłać kiedyś.

Przemysław. I znowu to samo, kilkadziesiąt wersów o tym, jak się Justyna powoli rozbiera. Jakoś drętwo, bez uroku, mało seksownie. No, chyba że tak miało być. Miało zniechęcać czytającą ludzkość do jakichkolwiek zabiegów prokreacyjnych. Cel osiągnięty. A jeśli było inaczej, to głowię się nad sensem tej przebiegłej strategii. Na razie nie trafiłem na trop w miarę zadowalającego rozwiązania interpretacyjnego.

Mikołaj. Wzruszające wiersze, nostalgiczny obraz życia mijającego w małym miasteczku. Nie ma w nich odkrywczości i zaskoczenia, jest solidność w starym, dobrym stylu. Pisze pan od serca dla podobnych do siebie ludzi, dla których łamigłówki słowne są rzeczą raczej drugorzędną. Chodzi o szukanie pokrewieństwa we wrażliwości. Większych wartości literackich nie widzę, ale te ludzkie są doprawdy spore.

Marianna. Nie rozumiem, nie widzę, nic do mnie nie dociera. I wtedy mówię (wiem, bardzo subiektywnie): puste, niepotrzebne wiersze o niczym. Koniec poezji. Oczywiście, pani będzie pisać dalej. I szukać sprzymierzeńca, czytelnika, zrozumienia. Być może kogoś takiego znajdzie. Do kogoś pani słowa trafią. Będzie to obarczone potwornym wysiłkiem z obu stron. Być może jest w tym jakiś sens. Życzę pani, żeby był. Bo na razie tylko to: Z karków karkołomne, łebskie / byle siać, popatrz, / ile tych zjaw dokoła. Patrzę i nie widzę. Widocznie, jakiś niewrażliwy robię się na starość.

Krystyna. Zestaw tak podobny do kiedyś otrzymanych tekstów, że posłużę się bliźniaczą formułką. Tylko poprawność, nic więcej. Można przy tym pozostać, wzbogacając dzienniczek wzruszeń o kolejne karteczki. Nie wiem, jakie są pani ambicje, i jakie miejsce zajmuje w nich poezja. Jeżeli tylko sztambuchowe, to w porządku, nie wtrącam się do cudzego życia. Wysłanie utworów oznacza pragnienie konfrontacji, zderzenia się z opinią, nawet niesprawiedliwą. Ma się przy tym nadzieję na jakieś wyciągniecie z szeregu czy uwznioślenie. Z szeregu każdy wyciąga się sam. Dzieje się tak wtedy, gdy zaczyna poezję traktować poważnie, gdy ta staje się najważniejsza w życiu. Zdaje się, że pani na takie ryzyko nie pójdzie. To może i dobrze. Trzeba znać swoje miejsce.

Łukasz. Nadmiar słów, ich manieryczny taniec, a uczucia tak proste. Żeby powstało jakieś większe wrażenie, trzeba te słowa złamać, okiełznać, coś nimi rozegrać. Pierwsze rozegrało się w pana wnętrzu. Drugie musi jakoś wypaść na papierze. I tu jest problem. Pan się w zasadzie spełnia w tym pierwszym. W przeżyciu. Zapis jest tylko jego cieniem. Nie chce być pan aktorem tego cienia, nie chce robić przedstawienia. I ja to rozumiem, zaś historia literatury i praktyka poetycka stanowczo nie.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 1/2017- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Magda. Postęp wręcz arytmetyczny. Pierwsze zapisy (z 2014 roku) rażą dosłownością, są kanciaste, surowe. Projektując przyszły tomik, z tych najwcześniejszych rzeczy zrezygnowałbym zdecydowanie. Ale z każdym miesiącem coraz lepiej, doświadczenia przybywa. I wyczucia umowności, intuicji formy: bo tyle się chce powiedzieć, lecz zapisać trzeba z tego tylko część, która ma przemówić za całość, napomknąć, powiązać. To najważniejsza umiejętność. Widać, jak rozwija się razem z panią w 2015 roku i po długiej przerwie w 2016. Z tej strony (duże) zielone światło. Nadzieja, oczekiwanie, lęk przed spłoszeniem czegoś, zagadaniem.

Jacek. Z listu wynika, że czuje się pan wykluczony z towarzystwa wzajemnej adoracji z powodu staroświeckiej formy. Pisze pan też o tym, że teraz rządzi „bezformie” i ono dyktuje warunki zaistnienia na rynku, popularności i krytycznego zainteresowania. Proszę mi wierzyć, tu nie chodzi o staroświecką formę, tylko nieudałość tej formy, niezbyt oryginalne rymy, dość niedbałe (jakby nie do końca siebie świadome) rytmy. W sensie zwykłego rzemiosła – to dałoby się lepiej zrobić. I o czymś, bo wbrew pozorom poezja pana cierpi na niedostatek istotnie ważkich tematów, głębszych przemyśleń, filozoficznych odkryć. Konkretny przykład? O, na przykład to w ramach staroświeckiej formy dałoby się zrobić z większym wdziękiem i wprawą: Uśpiona świadomość, podświadomie pali, / Na samą myśl o tym serce dzwonem wali, / Rozchylone usta, zamglone powieki, / Spieniające fale pożądania rzeki.

Aleksandra. „Rozchylonych ust” ciąg dalszy. Tym razem w dziewczęcym wydaniu. Przepraszam za uszczypliwość, ale ona ma służyć wyraźnemu wskazaniu problemu, kłopotu z językiem miłości. Krążą różne jego modele w tradycji polskiego wiersza i niektóre z nich wydają się mocno wyeksploatowane. Państwo, którzy przysyłacie tu swoje erotyki, zupełnie nie macie świadomości, że tak się z tym językiem stało. W związku z czym zamiast współprzeżywać, wybucham śmiechem. I robi się przykro po obu stronach kontaktu. Aleksandro, jeśli, jak piszesz, „jesteś osobą skrytą”, to skąd pomysł założenia strony internetowej prezentującej te wszystkie przedwczesne wyznania? A ja, naiwny, sądziłem, że osoba zakładająca stronę internetową musi mieć coś do powiedzenia, nie robi błędów ortograficznych, dysponuje jakimś rodzajem interesującej wiedzy, intrygującego talentu itd. Rozkoszą spowiłeś me ciało / Twój cudowny smak poczułam / Namiętności wciąż za mało / Dziś naprawię co popsułam / Osiądziemy na mieliźnie. Tak, tak, „mielizna” jest tu słowem jak najbardziej na miejscu, dyskretnie sygnalizując budzącą się z wolna samoświadomość.

Tomasz. Po datach poznaję, że to wiersze sprzed lat, a więc może powstały już nowsze, ciekawsze. Te wydają się monotematyczne, jednostajne, przewidywalne, wszystkie w jęcząco-zawodzącej manierze. I to nawet chwilami, wbrew pozorom, nieźle brzmi. Tylko jest feler – brzmi bardziej o brzmieniu niż o czymkolwiek innym. Niepokojące jest to „cokolwiek”, którego wcale nie ma. Chodziłoby o wyjście z ciasnoty obrazów i pojęć, wyjście z narcyzmu, o rozejrzenie się wokół: tyle spraw, problemów, ludzi, sytuacji. Naprawdę istnieje jakiś świat poza pana jaźnią. I być może czeka na to właśnie brzmienie. Na razie możemy poczytać sobie o „pustym i płytkim niebie”, o tym, że podmiot „kończy się i dopala w sobie”, a my (czytelnicy) wolelibyśmy raczej, by się na naszych oczach zaczynał i rozjarzał. Nie przeczę, że są predyspozycje i umiejętności, tylko – jak to mówią młodzi – wpuszczone w kanał. Czekam na wieści po wyjściu z kanału. Bo ja, podobnie jak bohater, znów niewiadomej chcę. I bardzo jestem jej ciekaw.

Michał. Teksty jak z punkowego monodramu. Wyobrażam sobie scenę, scenerię, muzykę, miotającą się postać, która usiłuje wyartykułować kilka przekonań dotyczących nicości, czyli własnego życia. Nie wiem, dlaczego to na razie nie przekonuje, skoro posiada taką, wyobrażoną sobie przeze mnie, wstępną energię. Energii potrzebne są jeszcze poruszające, świeże sytuacje, wtedy widoczna jest w dwójnasób. Tutaj tego brakuje, obracamy się wokół rzeczy już przebrzmiałych, gdzieś słyszanych. Próba ich odświeżenia w tryptyku woda, powietrze, ziemia ugrzęzła w martwym punkcie z powodu niegotowego jeszcze języka, któremu zdarzają się lapsusy w stylu leciała na złamanie karku / rzęsiście się miotając. Ciekawy koncept znalazłem w ż(r)yj! – i to chyba w sumie najbardziej interesujący tekst. Czasownik, na którym go oparto, w pierwszej osobie liczby mnogiej czasu teraźniejszego brzmi „mielę”. Nieraz mały ogonek, a duża różnica.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

Odra 12/2016- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Waldemar. „Proszę się nie krygować i walić do bólu prawdę. Ja jestem na krytykę uodporniony, bo mam już te swoje osiemdziesiąt lat. (…) Mam też wyrobiony pogląd w temacie konkursów literackich. Kiedyś przed laty dla kawału wysłałem im kilka przepisanych sonetów Mickiewicza podpisanych godłem ADAM. Po pewnym czasie przesłano mi życzliwą radę, bym więcej czytał nowoczesnej poezji i starał się być trendy”. A jaką ja mam pewność, że pan dalej nie przeprowadza swojej intrygi i coś Staffa czy Kasprowicza nie podrzuca mi tu z dzikim chichotem? Nie chce mi się grzebać w tomikach, ale taki np. Poranny wiatr mógłbym gdzieś w zakurzonym tomiku znaleźć. Takie wiersze pisano sto lat temu. I to z lepszym skutkiem, jeśli chodzi o dobór rymów i dbałość o rytm. U pana to niestety wypada blado. Ta sama uwaga dotyczy rzekomej imitacji Tiutczewa lub Jesienina. Jednak u nich nie znalazłbym takiej pary, jak Upływają ostatnie dni lata (…) Lecz pogoda ciągle figle płata. Pan wybaczy, ale to sztubackie. Podobnie ze Smutnym księżycem. Ładny jest ten nieśmiały, cichy pielgrzym nocy, ale potem już coraz gorzej – opóźniony, ponaglony, stropiony itd. – żadnego świeżego pomysłu, zaskoczenia, niespodzianki. Jest pan mistrzem rymowanej oczywistości, banału. Inaczej jest – moim zdaniem – w wierszach wolnych pana autorstwa. Tu więcej życia, mniej konwencjonalności i sztuczności, np. ta stara wiedźma z parterustare kąty czy to raz jeszcze. Tu więcej prawdy, prostoty, swobody myśli i ich wyrazu.  

Michał. „Na marginesie, pamiętam, jak bodajże sześć lat temu odpisał mi pan na łamach «Odry», że powinienem zająć się pisaniem tekstów dla teatru. Poszedłem za pana radą i zostałem dramatopisarzem – moje utwory były w «Dialogu», wystawiane m.in. w Teatrze Witkacego w Zakopanem i Polskim Radiu. Dziękuję za tamte słowa i intuicję. Teraz, bogatszy o te doświadczenia, wracam – chyba już bardziej świadomie – do poezji”. Panie Michale, dla mnie to zbyt namaszczone, ornamentacyjne, teatralne; po prostu cenię jednak inny typ poezji, ale to nie znaczy, że to, co pan przysłał, nie ma wartości, na pewno ma: tylko mi się to nie sprawdza w cichym, intymnym czytaniu, lepiej brzmi jakoś wygłoszone, wyrecytowane, wyskandowane. Dziwna sprawa. Ale cóż, muszę być wierny swoim prymitywnym intuicjom. A więc dobra robota poetycka wykonana, tylko że nie iskrzy. Nie wiem dlaczego. U innego odbiory może być zupełnie inaczej.

 

Kornel. Nic z tego nie czuję, a chwilami i nie rozumiem (tak pan skondensował tylko sobie znaną treść), dlaczego to takie suche, nierozwinięte, telegraficzne? Nie gra mi to i nie śpiewa, więc nie tylko bez ładu i składu, ale i bez rytmu. Pewnie, że są ładne fragmenty (np. dziś rano znalazłem Boga / pod zlewem / przetarłem oczy / On siedział skulony / I płakał), ale potem nic z nich nie wynika, rozpływają się we mgle. Więcej niestety tych tandetnych, kiczowatych, kuriozalnych, np. włóż ptaka / w ujęciu siusiaka / konfrontacja wielka / w odsieczy / tych całych / i tych pociętych / pod Wiedniem / zwyciężyła wiara.

Anna. Spodziewałem się kilku wierszy, a tu cała książka. Pierwsze wrażenie: na pewno wrażliwość, delikatność, mądrość, ale już nie pomysłowość, oryginalność. Poza tym kłopoty z warsztatem, widoczny brak oczytania w poezji. Kilka interesujących wątków, lecz nie rozwiniętych w pełni, nie dopracowanych. Zainteresował mnie np. motyw wyzwalania się kobiety z siebie samej i chociaż dużo na ten temat powiedziano, u pani udało się kilka świeżych zdań  wyartykułować (Wyjmuję z ciała tą, którą jestem / Nic już nie waży / ręce ma puste i spokój w oczach). Niestety, ta uwaga o w miarę udanych strzępach dotyczy większości tekstów, błyszczą pojedyncze zdania skutecznie zagłuszane przez nijakie albo też tracą na znaczeniu i wybrzmieniu przez kompozycyjne niedoróbki, zwichnięcia. Proszę spokojnie pisać dalej, skoro daje pani to tyle satysfakcji. Są w niektórych utworach ślady świadczące o pewnym potencjale. Może więc za jakiś czas ta satysfakcja znajdzie się i po stronie czytelnika.

Paulina. O, to już wyższa szkoła poetyckiej jazdy. Ma się swój świat, jakiś tam język, ładnie ustawiony retoryczny azymut, ulubione sytuacje liryczne, poukładane w głowie i sercu. Nic, tylko wypiekać, czyli otrzymywać ładnie wypieczone produkty i na targ je regularnie wynosić… Czego mi więc tu zabrakło? Wyczucia. Takiej drobnej rzeczy, która powoduje, że jedno brzmi naturalnie i lekko, zaś drugie wydaje się sztuczne, wydumane, przyciężkie. To ten ostatni krok przed panią. Krok w stronę czegoś rzeczywiście istotnego. I tam już nie będzie miejsca na passusy w stylu: śniegi twardniały pod moją stopą, / kryjąc szkielet poczucia oddalenia. Ściskam kciuki w imię tych zdrowszych, ciekawszych fragmentów, których zdecydowanie więcej. I ciekaw jestem tego, co dalej, bo nie wątpię, że jakiejś „dalej/  lepiej” nastąpi.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 11/2016 - POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

Marcin. Muszę zaprotestować z powodów ściśle formalnych. Nie da się tego czytać z wielu względów. Jeden jest jednak podstawowy: niesłychane niechlujstwo ortograficzne. Proszę o tym pomyśleć, popracować nad sobą ze słownikami i poradnikami w ręce. Po roku proszę odezwać się ponownie. Wtedy, jak sądzę, zacznie się rozmowa o poezji.

Marek. Wybaczy pan, ale nie czuję tych wierszy. Są dla mnie „drewniane”, nie puste, bo coś na pewno zawierają, czymś są naładowane, lecz to z trudem (albo chwilami wcale nie) dochodzi do odbiorcy, grzęźnie w jakiejś wsobności, tylko panu znanej historii, tak jakby coś to dławiło, nie pozwalało przejść na drugą stronę. I przy tym nie brzmią dobrze, nie ma w nich rytmu. To tylko moja prywatna opinia, to tylko dla mnie owe kanały komunikacyjne wydają się zatkane i głuche, być może znajdzie pan odbiorców, którzy orzekną inaczej. Myślę, że warto takich szukać.

Julian. Jeszcze jeden utwór dosłany do tych już ocenionych. Hm, zaledwie poprawny, dziesiątki takich tekstów przeleciało mi przez ręce. Stać pana na więcej i pod względem pasji, i pomysłu. Po co się tak spieszyć? Skąd ta gorączka? Proszę dać sobie więcej czasu, ochłonąć.

Ewelina. Genowefa Jakubowska-Fijałkowska jest tylko jedna. Wulgaryzmy w jej wierszach coś znaczą, natomiast u pani służą wątpliwej ozdobie (kwiatek przy kożuchu). Jeśli u niej jest stylizacja na prostą, szczerą do bólu kobietę, bez pruderii mówiącą o najbardziej intymnych sprawach, u pani tej stylizacji nie ma. Bezpośredniość w poezji nie jest bezpośredniością dosłowną. To iluzja, której zasady trzeba opanować i którą stosuje się oszczędnie. To sztuka. A nie prostactwo, nieporadność, dosłowność.

Jan Marcin. Pewnie, że można się tak oderwać od rzeczywistości, jak panu się to przydarzyło. Tylko wtedy cokolwiek dwuznaczne staje się otwieranie szuflady i wysyłanie komuś czegokolwiek, skoro w istocie chciałoby się wraz ze swoimi utworami krążyć w hermetycznym obiegu zamkniętym. Taka sprzeczność. Proszę to przemyśleć. I nie ma sensu, że ja tu wskażę kilka pięknych fragmentów, że sobie je z całości wydłubię. Wydają się stworzone mimochodem przez kogoś, kto i tak obrócony jest tyłem do czytelnika.

Kamil. Źle pan trafił. Tu nie hoduje się geniuszy, tylko udziela drobnych porad w miarę normalnym ludziom. W miarę, bo i tak wszyscy piszący na coś cierpią itd. Ale żeby aż taka pycha, arogancja, monstrualne nadąsanie, daj pan spokój. Furia, agresja, a chwilami zwyczajne chamstwo. Nie będę tego w panu podsycał, rozdmuchiwał, nie będę bił w ten bęben. I podkreślam: tym listem nie mówię „lecz się pan”, mówię „zrób to inaczej, człowieku”. Spuść z tonu i przyślij coś za rok, nie skupiając się neurotycznie na tym, że wysyłasz coś do „niczego nie rozumiejącej gnidy”.

Mateusz. Czas na dorosłe życie pisze pan w jednym wierszu. Gratuluję samowiedzy. Pan doskonale wie, co dolega tak stworzonemu podmiotowi. Jest zbyt dziecinny jak na trzydziestolatka. Z jednej strony ta delikatność „hipstera z Żoliborza” ujmuje, a z drugiej irytuje. A w pańskiej poezji przekłada się to niestety na błahość, nijakość, banalność. Nie da się niczego odkryć przy takiej postawie, niczym zaskoczyć. Przewidywalne, letnie teksty. Czas na dorosłe wiersze.

Grzegorz. Bardzo dorosłe, mocne wiersze. W sensie: goryczy, spojrzenia bez złudzeń, chwilami wściekłości i rozpaczy. To robi wrażenie. To jest mi bliskie. Fragmenty wyborne, ale nie zawsze całość. To w zasadzie jedyny problem – kompozycja, wyważenie, zharmonizowanie części. Bo szkoda mocnych fragmentów ginących w morzu słów. Nie dać się uwieść własnemu pięknosłowiu, zawiesistej retoryce – ciąć bez pardonu. W ostatnim wierszu widać, że pan potrafi zatrzymać się porę: To jest mój wiersz najmniejszy, specjalny/ Nie trzeba go dużo pisać/ Nie trzeba go dużo pamiętać/ W ogóle go dużo nie trzeba/ A jest. Proszę coś przesłać za jakiś czas. Niech rzeczywiście będzie.

Anna. Tylko dwa bezwolne, omdlewające teksty (które się mogą mieć nijak do pozostałej pani twórczości). Bez energii, bez pomysłu. Bez jakiejś ważnej sprawy do świata, do ludzi. Że coś tam w pokoju i się pani (podmiotka) potyka. Z tego dałoby się zrobić jakieś wielkie potknięcie. U pani się to rozmywa, ucieka, nie nasyca żadnym niepokojem. Ot, taka sobie notatka. Drugi o szufladkach. Niejedna z poetek już z tego liryczną epopeję zrobiła. Tu nawet nie ma na nią konceptu. Przepływają sobie słowa, niczego nie dotykają, nikogo nie ruszają. Jeśli chciała pani prowadzącego rubryczkę poddać hipnozie (ewentualnie doprowadzić do depresji), to prawie się udało.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

 

 

 

Odra 10/2016 - POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Małgorzata. Przykro mi, że znowu muszę powiedzieć „nie”. Nie podobają mi się nowe teksty. Na pewno znajdzie pani kogoś, komu przypadną do gustu. Dlaczego ja nie jestem tym kimś? Myślę, że zasadniczo różnimy się w spojrzeniu na poezję. Dla pani jest rodzajem zabawy, dla mnie nigdy. Tak więc nie dogadamy się. Odbieram te wiersze jak próbki współcześnie rokokowego stylu, pustkę między słowami wypełnia się dźwięczną watą, a i rytmizuje się, żeby coś zaokrąglić, a nie z rzeczywistej potrzeby. Jak pani widzi, potrzebę rytmu też rozumiemy zupełnie inaczej. Pioseneczki dla zabicia czasu… Nie, dziękuję. Ale proszę sobie wyobrazić, że w tym pisaniu o niczym, w tej dziwnej, pełnej ozdóbek, sztuczności wypatrzyłem zastanawiający drobiazg, kwiatek polny, kamyczek, nie wiem dokładnie, co znalazłem, ale coś w tym jest. Ni to przymiarka do nowej piosenki, ni to fraszka, ni fragment kabaretowego monologu. Coś jakby hip-hopowy Baka… w telewizorze / widzę ciągle / wściekłe zorze / po mózgu orze / narodowy / biały orzeł / o każdej porze / milknie o Boże / gdzieś na hożej / idą na noże / ryją napisy / na naszej korze. Wie pani co, wierzę głęboko, że na mojej nie ryją. Ale to pewnie tylko złudzenie. 

Agnieszka. Jeden wiersz, trudna sprawa, cóż można orzec… Powiem wprost: nie trafia mi do przekonania. Nie mam nastroju na taką jednoznaczność. Pozwoli pani, że ją streszczę: do kogo my się właściwie modlimy, jeśli tego kogoś nie ma, a jeśli go nie ma, to nie ma grzechu, bo on wartościuje, tworzy siatkę wartości. Przepraszam, ale nie ma tu za bardzo z czym dyskutować. Mnie jednak interesuje wieloznaczność, skomplikowanie, niepewność, a tu jakieś, za przeproszeniem, prostactwo. Takie ważne tematy potrzebują większej czułości i czujności, wyobraźni i wyczucia. Co do drugiej kwestii („zdaję sobie sprawę, że bez edukacji pewnych rzeczy nie przeskoczę, czy mógłby pan polecić mi ze dwie, trzy dobre pozycje”), to nieco zaskoczony podaję tytuły, które akurat mam pod ręką. Jeśli one panią zainteresują, to do następnych dotrze już pani jak po sznurku, bo dwie, trzy pozycje niczego nie załatwiają, raczej dopiero na coś otwierają. A więc: M.H. Abrams Zwierciadło i lampa, J. Ashbery Inne tradycje, J.P. Richard Poezja i głębia, A. Ważyk Amfion.

Michał. Te wiersze przyszły dawno temu i gdzieś zaginęły w papierach. Moja wina, przepraszam. Kto wie, co pan teraz porabia i co właściwie pisze? Bo już w tych nadesłanych widać ruch, stopniowy progres. Duża różnica między nieporadnym pierwszym a coraz bardziej bystrymi i zmyślnymi następnymi tekstami. I pośród tych dojrzewających nieśmiało do jakiegoś kształtu i wyrazu upodobałem sobie fragment: to babie lato / czy wojna? // miłostka niespokojna // generale! / dron nad celem.

Zuzanna. Teksty może nie rzuciły na kolana, ale dały do myślenia, są już naprawdę dobrze zrobione. Aż nie chce się wierzyć słowom z listu „te wiersze trochę na próbę skonstruowałam, żeby zobaczyć czy mi wolno”. Jak najbardziej wolno. O, żeby pozostali mieli tyle pokory, co pani… Jest już kilka tak ciekawych fragmentów, że w pierwszej chwili chciałem je powiesić na stronie „Odry”. Jednak pomyślałem: dajmy sobie więcej czasu, bo coś mi się widzi, że jeśli pani pisze dalej, to w tej chwili jeszcze lepiej to wygląda. Liczę, że niebawem pojawi się w mojej poczcie coś nowego. I zadebiutujemy.

Janek. Za wcześnie, stanowczo za wcześnie. Jeszcze nie odkrył pan własnego języka i powtarza na razie frazesy w bardzo dziwnym stylu i nieznośnej manierze. Źle się stało, że pana wiersze czytano już w radiu oraz gdzieś drukowano. Nieodpowiedzialni ludzie chcą pana zepsuć i zadeptać iskierki talentu. Niech się pan nie da. Proszę za rok znowu coś wysłać. Ale spokojnie, z pokorą.

Zenon. Odpowiem tak, jak już komuś wiele lat temu odpowiadałem. Bardzo podobny styl, więc podobna odpowiedź: Nic z tego nie rozumiem albo niewiele, ale cóż, poezja niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z rozumieniem, pan pisze poezję szaleństwa, odlotu, a ja teraz biedny, skromny, rozumowy i przyziemny – jakoś nie trafia, chociaż podziwiam. Robić swoje, ale nie szaleć do końca, bo czytelnik chciałby się załapać. Pozdrawiam poetę.

Sabina. Spotkajmy się za dwa lata, dobrze? Na razie nie ma o czym mówić, absolutne początki, coś w rodzaju niemowlęcego gaworzenia. Nie jestem rodzicem, więc nic do mnie nie dociera. Dużo pracy przed panią, dużo samouctwa, bo nie ma szkół dla poetów. Najlepszą szkołą jest życie i dojrzewanie. I albo życie wybije pani z głowy pisanie, albo wzmocni na tyle, że będzie pani miała coś do powiedzenia. A formę szlifuje się, podpatrując innych poetów. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 


ODRA 9/2016 -POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

Natalia. Niezłe, podoba mi się. Już nie wiersz, a jeszcze nie gatunkowa, fabularna proza. Chyba najbliżej tego, co teraz z triumfem powraca: małej prozy, prozy poetyckiej, nie wiem, jak to dokładnie nazwać – coś między sylwą a lirykiem prozą. Może chwilami zbyt okrągłe, jakby za ładne, wymuskane zdania, i to poczucie niezbędności pointy (od którego tekst jakby „sztywnieje”); a gdyby tak zaryzykować, coś opuścić, z czegoś zrezygnować, postawić na niedomówienie, surowość wyrazu, zagadkę, tajemnicę… Ale powtarzam, już coś w tym jest, panuje pani nad czymś. Powoli proszę myśleć o publikacji, trzeba zmierzyć się z opiniami innych.

Tomasz. Przez dłuższy czas starałem się spolegliwie towarzyszyć tym wierszom, a może nawet wytrwać przy nich do końca – trafiłem na kilka niezłych fraz, zupełnie oryginalnych i świeżych. Zacząłem myśleć w stylu „no, no, inność jakaś, odmienność, coś poza modnym języczkiem poetyckim”. Nie udało mi się wytrwać. Poległem. Bo jednak więcej ozdobnego śmiecia, quasi-poetyckiego udawania, nadobnych pociągnięć pędzlem, czego efektem puste, martwe, irytujące obrazy. A do nich trzeba mieć głowę (cytuję) którą wspierają ery górskich pofałdowań / to kryształ dziejów, co chce być wykwitem / minerału ciała / każdą chwilą życia napiętej skóry. Trzeba umieć wytrwać przy tych bombastycznych sformułowaniach, retorycznych wystrzałach trafiających w próżnię. A szkoda, bo coś jest blisko. Wystarczy inaczej zorientować język, albo może tylko jego zakres i coś do czytelnika zaczęłoby docierać. A tak pozostaje na pół ironicznie, a na pół satyrycznie (cytuję) sycić rękami zbolałe oczy / które cierpienie nareszcie dotknęły / aż wolność, cierpienia najbliższe schronienie / obróci swój wymiar w życiodajne słowo. Do życiodajnego słowa naprawdę daleko. Jeśli ma pan cierpliwość i zdolność do wewnętrznych przeobrażeń, proszę próbować.

Irena. Podobnie jak wyżej, zaskakujące współistnienie sztuczności i bylejakości z czymś świeżym i odkrywczym. Pani jednak wychodzi z tego boju obronną ręką. W tych tekstach buduje się klaustrofobiczny świat bardzo drobnych odczuć, które nagle urastają do wymiarów czegoś o szerszym przesłaniu. Nieraz się to nie udaje, ale to, co wychodzi, niepokoi, zostaje w pamięci. A więc jakieś nadzieje można chyba mieć.

Klaudia. Pani potrafiłaby napisać na każdy temat albo wygrać konkurs na wiersz dla dzieci. A więc pewien poziom literackiej oczywistości został tu osiągnięty. Poezja jest chyba odrobinę dalej i z tej oczywistości nieraz sobie drwi. Musiałaby pani to przemyśleć i zacząć wszystko od nowa. Może niekoniecznie byłby to wiersz. Może bliżej pani do eseju, felietonu czy opowiadania. W tych formach nie ma aż takich wyrzeczeń. Nie trzeba poświęcać się tak bardzo. Bo jeszcze o jednym zapomniałem. Prawdziwa poezja wiąże się z pewnym rodzajem poświęcenia. Gdyby jednak pani wybrała wiersze, to proszę zacząć od nadrobienia braków. Nie wszystkie języki współczesnej polskiej poezji są pani znane.

Jeremi. Tym wierszom nie można odmówić logiki. Ale gdzie się podziała cała sławna reszta? Nie jest chyba dobrze, gdy czytelnik zauważa tylko precyzję i dar konstrukcji, nie pamiętając nastroju, obrazu, tempa, brzmienia, emocji. Stąd mój niepokój. Przemyśleń i skojarzeń tylko pozazdrościć. Także wiedzy, mądrości, oczytania. Ale poeta to osobnik sugerujący, że w nieporządku jest porządek i odwrotnie, u pana zaś tylko porządek i nawet cienia szaleństwa, ryzyka, porywu. Nie chcę nikogo zmuszać, żeby się bez przerwy porywał, naruszał, podgryzał. Jeśli panu dobrze z tymi łańcuchami cierpkich definicji, z tym suchym trzaskiem matematyczno-logicznej spłonki, to już niech tak zostanie. To są wiersze na pewno dobrze zrobione, co może dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że tak niedawno zaczął je pan pisać. (Jednak i tej logiczności można przypiąć łatkę: nieraz jest zbyt rozwlekła, za długo trwa docieranie do sedna, wywód ciągnie się jak flaki z olejem. Trzeba w pewnym momencie po prostu zawiesić głos, odłożyć słuchawkę. Milczenie, które zapadnie, ma też swoją moc).

 

Dariusz. Chciałem już panu pisać, że nic z tego nie będzie, darujmy sobie, gdy doszedłem do wiersza zaczynającego się od słów załóżmy że i zmieniłem zdanie. Ma pan niekiedy przebłyski jasności na tyle sugestywne, że zapomina się o manieryzmie i hermetyzmie większości pańskich tekstów. Ten mnie bardzo zainteresował, bo jest wiarygodny, poruszający, oparty na silnym przeżyciu. Wreszcie pan nie ględzi, tylko tworzy wyraziste obrazy. A wtedy otrząsa się pan z tej nieznośnej chęci produkowania kuriozalnych metafor dopełniaczowych – raczej nieprzystających do światów kreowanych na użytek wiersza. One w świetle wspomnień i doświadczeń zyskują na autentyczności. Przed panem rozprawa z hermetycznym wodolejstwem. Potem trzeba będzie zaufać jakiejś elementarnej prostocie, jasności.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

ODRA 7-8/2016 -POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

Karolina. To raczej obcy mi świat literatury gatunkowej, wolę literaturę bardziej osobistą i eksperymentalną, dla nielicznych. A tu produkt obliczony na duże zainteresowanie i zysk, mieszczący się ładnie i wyraźnie w granicach literatury popularnej, w wymogach gatunku związanego z przygodami różnych istot wzajemnie ocierających się o siebie w rozmaitych, najczęściej fantastycznych, formach istnienia; więc jako taki nieźle zrobiony, elegancki, pomysłowy, wciągający czytelnika. Tu i ówdzie poprawiłbym styl, ale to już robota redaktora (i z redaktorem), bo liczę, że gdzieś to pani wyśle i wydawnictwo zajmie się całą resztą. Ale zanim tak się stanie, to pewnie jeszcze dużo pracy przed panią. Życzę wytrwałości i sukcesu.

Stanisław. Jestem młodym poetą (15 lat), który zanurzony jest w pisaniu wierszy. Wie pan, nieraz dobrze robi rozpoetyzowanej głowie zanurzenie w zimnej wodzie. Wyobrażam sobie również inne zanurzenia mające silny wpływ na pisanie wierszy. Pamiętam czasy świetności programowego zanurzenia w „samym życiu”, teraz modniejsze jest zanurzenie w języku, ale takie głębokie, po same uszy. Poezji nie lubię czytać, ale kocham ją tworzyć. Tu mnie pan głęboko dotknął, może nawet wręcz zastrzelił, godząc w samą istotę komunikacji międzyludzkiej i poetyckiej. Odpłacając pięknym za nadobne, mógłbym odrzec to samo. I co wtedy? Kto przeczytałby pańskie utwory? Kto przeczytałby czyjekolwiek teksty? Zamknęlibyśmy się w doskonale obłych monadach nie mających szans na wypuszczenie w czyjąś stronę jakichkolwiek wypustek, znaków, sygnałów. Przyzna pan, że to idiotyczne. W takim razie przełamuję się i choć nie lubię, jednak przeczytam. Może mnie pan czymś poruszy, wzbogaci, bo, jak czytam dalej, stara się pan ciągle poszukiwać w zakresie nowych form. Gdzież je pan znajduje? W lesie, w górach, na pustyni? A może w kosmosie? Za moich czasów formy znajdowało się u innych. Trzeba było tych innych czytać. Rozumiem, że teraz jest inaczej. Po obejrzeniu waszego miesięcznika stwierdziłem, iż warto byłoby wysłać do was moją twórczość. Ach tak, teraz się tylko ogląda. Może jednak kiedyś pan przeczyta „nasz miesięcznik”. Szczerze zachęcam. Nie wysyłam ich po to, aby zyskać jakąś sławę, lecz sprawdzić swoje umiejętności. Skoro nie nabyte, nie wyczytane, więc będą to umiejętności w stanie czystym. Nie ma samotności. / Bo czuć duchy przodków. / Którzy zostawili po sobie podmuchy powietrza. To o wrażeniach po wizycie w „toalecie użytku publicznego”. Miało być wzniośle, a jest niesmacznie. I tak w wielu wierszach. Niesłychanie się pan nadyma, lecz to nadęcie formy nie trzyma. Forma robi, co chce, wymyka się z rąk, zbaczając w stronę parodii, groteski, satyry, a pan zupełnie nie jest tego świadom. Świadomość nabywa się, czytając. Nie ma innej drogi. Drętwoto ty moja! / Chciałbym ci pozbliżać (? – KM). / Ale pomimo czego? / Leżącego się przecież nie kopie.

Ewa. Tak się złożyło, że wierszyki, jak je przezywa moja babcia, piszę od dziecka. Ostatnio jednak czuję zagubienie, dlatego pozwoliłam sobie wysłać do pana kilka swoich wierszy. Byłoby mi bardzo miło, gdyby odpowiedział pan na pytania: czy powinnam kontynuować? Czy moje wiersze mogą być powieleniem myśli innych autorów, z czego mogę nie zdawać sobie sprawy? Dopiero od niedawna zaczęłam pracować nad formą, jednak skomplikowane kombinacje językowe, jakie są modne obecnie, nigdy mnie nie pociągały. Poczciwe, porządne te zapisy, ale nie widzę w nich niczego wykraczającego poza poprawność, nie wypatrzyłem ani jednej iskierki, nie poczułem żadnego dreszczu. Nie wiem, co odpowiedzieć. Chyba nie życzyłaby sobie pani stanowczego „proszę dać sobie spokój”. Zresztą, jak można tak komuś odpowiedzieć. Proszę kontynuować. I pomyśleć o śpiewie. Te wiersze rytmicznie są głuche. Może gdyby zaśpiewały… Może tu pogrzebano klucz do otwierania jakiejś głębi w sobie? Na razie sama powierzchowność. Oczekiwanie na coś. Życzę, żeby nadeszło.

Tomasz. Bardzo podobna sytuacja do ostatnio omawianej, posłużę się więc podobnymi słowami. Chodzi o zwykłe, ludzkie skupienie, a co za tym idzie, o koncentrację na najważniejszym, na istocie. Trzeba ją przygważdżać w wierszu, a nie omawiać. Dopadamy ją metaforą, a nie opisem czy opowiadaniem. Krótko mówiąc: ćwiczyć należy się w gęstości, w znieruchomieniu, w nasłuchiwaniu, mówić należy samymi pointami, a nie przygotowywać czytelnika do point. Pisać wiersz w ostatecznym wypadku, gdy już wyrazić czegoś inaczej nie potrafimy. Trudno o jednoznaczną odpowiedź: dobre czy złe. Na pewno już nie złe, ale czy dobre w moim rozumieniu „dobrego”… Należy pisać dalej. „Dobre” nagradza cierpliwych. Poezja potrzebuje czasu wbrew temu, co sądzą niektórzy na temat jej chwilowości czy doraźności. Potrzebuje naszego życia. Tak, jak w wierszu Zasupłane, w którym życie podsunęło najprostsze rozwiązania, a pan je umiejętnie i bez przesady skomplikował. Pragnienia spotkały się z formą, ustanawiając coś zupełnie nowego.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Robert. Odświeżająca prostota, która jednak chwilami dławi się sama sobą. Prostota musi otwierać jakieś drugie drzwi, musi być czymś podszyta, inaczej skazana jest na krótki dystans, przewidywalność, szybkie znudzenie. Jeszcze dwa, trzy wiersze pozwalały wierzyć w to, że czeka nas więcej, że dojdzie do cudownego pomnożenia prostoty, umiejętnego zwielokrotnienia. Tu dzieje się coś przeciwnego: dochodzi do rozmienienia jej na drobne. Szkoda, bo miałem pewne nadzieje. Raczej nie po śmiertelnie nudnym i oczywistym Prowincjonalnym miasteczku, lecz po utworach takich, jak Na jawie i we śnie czy Zwierzę. W nich doszło do głosu coś jeszcze obok bezpośredniości i prostoty. Powoli zaczął pan budować wielowymiarowy, niepokojący świat. Następne teksty temu zaprzeczyły (Niedziela, Dojrzewanie), proponując powrót do sielanki i banału.

Kamil. Może jak większość próbujących uszczknąć coś z poezji, by przelać to na
papier, miotam się między zarozumiałością a żywym zainteresowaniem krytyczną oceną
. Proszę mi wierzyć, ta „większość” wypowiada się jednak inaczej. Jakby od środka. Oni mają w sobie to coś, co każe im pisać. Zdumiony jestem owym zewnętrznym usytuowaniem pana pragnień i projektów. Pan chce coś z czegoś uszczknąć. W tym rozumieniu poezja jest gotową, wyrobioną substancją, wystarczy podejść i kawałek sobie odłamać. Najdziwniejsze jest jednak to, co następuje potem. Po urwaniu czy uszczknięciu przelewa pan na papier. Straszny galimatias. Potworna sztuczność. Niestety, ściśle skorelowana z załączonymi wierszami. Tak, jak pan zabiera się za myślenie o poezji, tak ją pan potem próbuje pisać. Odnoszę wrażenie, że tu już na wstępie zarysowano program „metodycznej ślepoty”. Do uzupełnienia są jakieś rządki czy słupki słów i nic poza tym. Pan nie ma żadnej ważkiej sprawy do poezji i ona też raczej pana nie chce. Po prostu Landrynkowy róż/ pokrywa lakierki. I to jest jedyny wyrazisty obraz w mętniactwie, jakie pan uprawia. To jestem w stanie zobaczyć czy wyobrazić sobie. Ale cóż można począć z kremlowskimi podwojami tramu, które rozwarły się (…) by noc mogła zmierzwić wlot słomki. I jeszcze, żeby czytelnika bardziej pogrążyć, wzmiankowaną słomkę wyścielił pan pulpą granatów. Powie pan, że przykładam zdroworozsądkowe miary do metaforycznego rozmachu à la Peiper, ale ja nie przykładam żadnych miar. Smakuję, węszę, nasłuchuję, odczuwam. Poczucie smaku mówi mi wyraźnie, że mam do czynienia z humbugiem, przypadkowym zbiorem niezdarnych zdań, które nie zdają sobie sprawy z nieporozumienia, jakie wywołują. Pisze pan w liście, że spróbuje wytrzymać łajanie. Od razu wyjaśniam, że nie łajam, bo nie mam do czynienia z materiałem na poziomie godnym łajania. Raczej głośno rozpaczam i z tej rozpaczy cicho drwię. Nie wiem, jak mogło dojść do takiego rozminięcia się wrażliwości z umiejętnościami, jednego wyczucia z drugim: te mnóstwa rzeczy wokół/ którym nie stręczę rojeń szarości/ z pstrokatą punktualnością leżą/jak leżą. I nawet ta nieśmiertelna fraza mój kał w stacji metra zjawia się/ i znika niczego nie wyjaśnia. Pozostaję nieutulony w osłupieniu.

Paweł. Zainteresowały mnie trzy pierwsze utwory. Pan uprawia poezję – powiedzmy – faktu i zdarzenia, wyrazistej sytuacji czekającej na pointę. I to się powiodło przy tych trzech pierwszych próbach. W dwóch następnych nie wypaliło, rozmyło się. Zabrakło bardziej wyrazistego konceptu i takiej pointy. Zaczęło popadać w liryzm, a z tym ma pan kłopoty. W sumie: już spore umiejętności, etap poszukiwania czegoś dla siebie. W zasadzie pan znalazł, choć działa nieco na oślep. Tak właśnie myślałem, że tych dwóch ostatnich pan nie zrozumie, do tego potrzebne jest trzecie oko, ale tyle o mnie. A jak pan ocenia siebie? Łatwo oceniać innych, ale najtrudniej samego siebie, pamiętam taki cytat z „Małego Księcia”. Jak oceniam siebie? Tak, jak zawsze, czyli bardzo krytycznie.

Alicja. Czytam pełen sprzecznych odczuć. Jeśli coś wpada w ucho, to zaraz z niego wypada. Niezły fragment cieszy oko, by za chwilę znaleźć się w pułapce banalnego sąsiedztwa. Całkowita ambiwalencja. Chyba trzeba zaakceptować panią i pani twórczość w całości, przymykając oko na niedoskonałości, jeśli chce się uniknąć tego szaleńczego rozhuśtania ocen. Jednak nie potrafię zdobyć się na akceptację czegoś, co momentami udaje poezję, jej siłę, szczerość, napięcie, odkrywczość. Nie zgadzam się na puste przebiegi. Nie przepadam za nieumotywowaną dekoracyjnością. Nieraz układa pani pojedyncze słowa na drabinie wersów – dekoracyjne to i bardzo poetyckie, lecz tylko dla niewprawnego oka. Gdy robili to np. Przyboś, Białoszewski, Różewicz, stała za tym głęboka („strukturalna”) potrzeba. U pani wygląda to na przypadkową, nieświadomą swego celu i sensu układankę. Innym razem próbuje pani zdynamizować martwą sytuację wysiloną grą słowną. Od biedy można zaakceptować to: Jutro powiem/ Co dalej/ Co bliżej/ Mnie siedzi ale już na przykład to – Emocjom daj górę obietnic – obnaża sztuczność i mechaniczność. Krótko mówiąc: zbyt mało tu naturalnych, niewysilonych fragmentów, które pozwoliłyby mi całkowicie zaufać tej propozycji.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

ODRA 5/2016 -POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

Marcin. Oj, nie pamiętam tamtego zestawu, trudno mi porównać, krótko: niezła rzecz, dobra książka. Tylko czy już gotowa? Zamknięta? Dobrze skomponowana? A może jeszcze coś panu chodzi po głowie, jakiś niepokój jest do rozegrania, proces trwa, nie wygaszajmy go właśnie teraz, czuję, że rodzi się nieco inna książka. Na tym etapie jest naprawdę nieźle, parę fragmentów zatrzymało mnie na dłużej.

Henryk. Podobają mi się dwie rzeczy: kultura literacka i sprawność warsztatowa. Nie jest to jednak mój świat i bliski mi styl, a nie potrafię być obiektywny, na wszystko patrzę swoimi oczami. i tenże subiektywizm wskazuje na pustą dekoracyjność, namaszczenie, refleksje bez konkretu, sensualności, brak mi sytuacji, scenek, rzeczywistości. Przez to wydaje się to abstrakcyjne, ulokowane w przestworzach i brzmi jak rymowane pogadanki, a nie żywa poezja. To tylko moje zdanie – zupełnie inny punkt widzenia tego, co w poezji porusza. Nie musi pan tego brać pod uwagę, proszę robić swoje.

Sylwia. Nie obraziłam się, chciałam się tylko dowiedzieć, co konkretnie pan miał na myśli. Muszę przyznać, że zaciekawiło mnie to, iż miał pan wrażenie, że wiersze były intelektualnie zaplanowane. Jak większość ludzi uwielbiam narracje i tego szukam w literaturze. Gdy patrzyłam na ten zbiór z perspektywy czasu, byłam w stanie dostrzec, że i z niego wyłania się narracja, chociaż  gdy powstawała, nie byłam do końca jej świadoma. Zbiór, jak się okazało, opowiada o historiach kobiet –  o relacjach, które między nimi były lub mogły być. Kiełkowały one we mnie przez pewien czasu, ale ciągle nie potrafiłam znaleźć dla nich języka. Nagle mówienie o świecie kobiet – ich przeżyciach, ich cielesności – stało się proste i naturalne. Pani Sylwio, piękna opowieść, cóż za samoświadomość. Ja w pani wieku nie miałem o czymś takim pojęcia, tylko smarowałem wierszydła, jakbym oddychał, zupełny spontan, „organiczność”. Ale coś do mnie dotarło, zaczynam bardziej rozumieć te wiersze i może już trochę szanować. Dziękuję.

Agata. Podziwiam to, co pani robi z językiem, jak mocno go czuje. Ale na razie to sztuka dla sztuki, pokaz sprawności. Myślę, że to się da jakoś wykorzystać, podwójnie użyć, do czegoś doprowadzić. To środek do celu, a nie cel, jak się teraz pani wydaje. Czekam na to, co nastąpi, w co się rozwinie, jak te umiejętności zostaną wykorzystane. Może w taki sposób, by przez język pokazać coś poza językiem, gdzieś tam na przecięciu intencji i światów. Na razie jesteśmy po jednej stronie. Co się wydarzyło, wyda się, co żyło. O, właśnie. Albo: Co się zatrzymało,/ mało co się zatrze.

 

Radek. Rejestracja bez refleksji. Leci sobie słowotok i czeka na klamrę, pointę, finał, ramę konstrukcyjną, coś świadomie „urządzającego” wiersz. Bardzo ciekawe spostrzeżenia, doznania, przeżycia, lecz, moim zdaniem, puszczone, niewykorzystane, nieobrobione, surowe, czekające na cięcie, skadrowanie, jakąś decyzję. Bo jeszcze forma może coś dodać i ostatecznie zadecydować o wydźwięku niuansów. Pan z niej na razie nie korzysta, uważając, że spontaniczna siła obnażenia, ujawnienia, odkrycia załatwi wszystko. Nieraz tak bywa, ale częściej nie. Na mojej liście rankingowej zdecydowanie prowadzi utwór W rozkroku. Doskonale ujmuje to, co się z panem i pańską poetyką dzieje. Myśleć o Mertonie/ oglądać się za dupami// Pisać swoje wiersze/ mówić językiem wulgarnym.

Michał. Rozpoznanie zagrożeń, analiza cywilizacyjnego obłędu, żarliwość poznawcza – to wszystko okey, ale przepraszam, czy my jesteśmy na wiecu? A może na wykładzie? Chwilami przypomina to, niestety, pogadankę w wiejskiej świetlicy. Materiał ciekawy, lecz nieprzerobiony literacko. Nawet z grubsza nieociosany. To trzeba przetrawić, a dopiero potem uprawiać lirykę. Zacząć mówić obrazami, metaforami, tworzyć nastrój, stopniować napięcie, delikatnie sugerować rozstrzygnięcia, krążyć koło tajemnicy, a nie zadeptywać jej tak poczciwie (prostacko?). Nie wszystko da się wyłożyć i załatwić tak, jak pan sobie to wyobraża. Na razie bije pan na oślep (pytanie: dlaczego trzeba bić?), popada w niezamierzoną groteskę, razi niezręcznościami, banałami (Żyjemy w erze wrodzonego konsumpcjonizmu/ Nasz język przypomina bełkot/ Technologiczne kurtyzany nie mają cen/ Sprzedają całe pokolenie). Coś już pan wie, coś przeczuwa, sporo czytał, ale proszę mi wierzyć – na razie to nie układa się w rzeczywiście własny i klarowny przekaz. Wypluwana papka, wszystkiego po trochu. I tylko wiara w to, że prawdziwy wiersz Powinien być ręką mistrza, żyłami Morrisona/ Nogami Verlaine'a, kutasem Bukowskiego/ Oczyma Rimbauda, mózgiem Micińskiego/ Wątrobą Baudelaire'a, samobójstwem Wojaczka/ Wyobraźnią Tolkiena, szałem Ciechowskiego/ Pożądaniem Mickiewicza, umysłem Gombrowicza/ Duszą Kerouaca/ Sercem Waitsa/ Wrażliwością Dyjaka/ Historią Amy.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 4/2016- WIERSZE WYBRANE W KWIETNIU

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Anna. Na początku nie podobało mi się, a teraz, kiedy zaczęło wciągać, nie mam pani nazwiska pod ręką i nie pamiętam adresu; więc z publikacją musimy poczekać, już jednak sygnalizuję taką możliwość, prosząc o więcej tekstów. Co mi się nie podobało? Wrażenie chaosu, zdawkowość, niezborność, rozmijanie się z tematem. To, co wtedy było wadą, nagle dzisiaj zacząłem postrzegać jako zaletę. Jak to się dziwnie plecie w tym naszym kruchym czytelniczym życiu. Konkretnie: Wycieczka do Muzeum Historii Żydów Polskich wydawała mi się o niczym, nie o tym, co trzeba. Pusta gra na motywach. Wcale nie chciałem patosu i łez, chciałem nowego wyrazu, a tu jakaś paplanina. Tak wtedy myślałem. A teraz widzę, że właśnie rzekoma paplanina jest nowym wyrazem poza patosem i łzami. I tak mógłbym o każdym wierszu (a nawet małej prozie) – jak on mnie wtedy irytował, a teraz coś zaczynam w nim doceniać. Liczę na kontakt i dalsze utwory.

Łukasz. Po lekturze mam ten sam problem, co pan. Poczekać spokojnie parę lat i „dowalić z grubej rury samymi perełkami”? Tak się powinno zrobić. Ale ten stary tomik ciągle robi wrażenie i wstydu pewnie nie przyniesie, ma w sobie jakiś tajemniczy ogień. Z kolei nowe wiersze lepsze i gdyby z nich coś powstało przy cierpliwym czekaniu (bo co właściwie pana goni?), debiut byłby jeszcze mocniejszy, bardziej zauważalny. Nie mieszałbym jednak wierszy starych z nowymi, zbyt duża różnica między nimi. Decyzja należy do pana.

Sylwia. Nie czuję tych wierszy. Obcy mi świat tego typu wyobraźni i tego typu decyzji tekstowych; zastanawiam się, skąd niemiłe wrażenie, że wiersze pisały się pod dyktando dyskursu, że wypełniono zręczną treścią rozstawioną wcześniej pojęciową ramę, że z uporem (kosztem polotu) realizowano pewien projekt; proszę mi wybaczyć, jestem poetą starej daty i nie przepadam za takim „programowaniem”, za zbyt daleko posuniętą samowiedzą – pani za dużo wie o swoich wierszach, właściwie wszystko, jak wynika z listu, to bardzo niepokojące, bo czy jeszcze jest w nich miejsce na jakąś tajemnicę, na odkrycie czegoś dla siebie samej? Ale – uwaga – gdzieś od połowy projektowanego tomiku coś na kształt poruszenia, zacząłem łapać kontakt z coraz krótszymi, przez to mądrzejszymi (na sposób poetycki, a nie wyjaśniająco dyskursywny), skupionymi wierszami; wynika z tego, że potworne dłużyzny ciągnącej się uwertury wymagają ponownego namysłu i śmielszych cięć (bo nie chcę wyobrażać sobie całkowitej eliminacji), a na pewno zrobią większe wrażenie. Takie tam w odpowiedzi rozproszone notatki, przepraszam za wszelki nietakt.

Ludwika. Język polski perfekcyjnie opanowany, a przy tym ma pani pojęcie o wymaganiach poetyki, unika klisz, kalek, banałów, prowadzi prywatne śledztwo rodzinne, ocierając się przy tym o obsesję. W efekcie powstają wiersze, które się widzi, słyszy, dotyka i jeszcze są o czymś nośnym i uniwersalnym. Jedno zastrzeżenie: po piątym tekście wiemy, co będzie dalej i robi się jakoś poglądowo, czytankowo, zaczynamy tęsknić do niespodzianki, zaskoczenia. Zastanawiam się, czy nie przydałby się płodozmian. Trochę zgrzytu w tej perfekcyjnej muzyce, zmiana tematu, cykl nowych obserwacji. Tak dla zdrowia psychicznego, dla odnowienia języka i stylu. Z zestawu najbardziej trafia do przekonania, chyba przez swoją skromność, czyli odłożone wygórowane ambicje, tekst pt. Skrzynia po babci.

Kamil. Wątpliwości co do sensu życia w określonym społecznie porządku tkwią u źródła tych zapisów i notatek. Poziom przemyśleń jeszcze jakby sztubacki, lecz widać, że powoli, powoli otwierają się oczy i spod kontroli wpojonego wychowania wymykają się już pewne rzeczy osobne. Ten niepokój jest cenny. Ale ciągle nie ma w tym poezji. Jest intymny dziennik kogoś, kto zaczyna myśleć samodzielnie. I naprawdę nie wiem, czy uda mu się wyrwać spod mocy matryc i sztanc, czy w poetycki sposób poradzi sobie z przekonaniem o istnieniu wyższej instancji, nieba, czegoś, co z wysoka określa nasze niskie życie. Pewne rzeczy uporządkowano w formie tez. I dlatego teksty brzmią sucho, ich „naukowe” i „obiektywne” sprozaizowanie sięga zbyt daleko. Tu trzeba dobrać się do innych rejestrów języka i zbudować wiarygodne sytuacje liryczne, trzeba stanąć naprzeciw owej nieco topornej eseizacji z pomysłem na liryczne jej odzwierciedlenie.

Sylwia. Niewinnie skraplają się na dobytek człowieka. To o mgłach porannych. Czy czuje pani niewłaściwość, nietakt, niezręczność? Czy widzi pani ów niewyobrażalny lapsus? Takich kwiatków jest bardzo dużo w smutnych obliczach kamiennych krużganków i nie tylko. Nie mam siły cytować. Nawet nie wiem, co mam poradzić. To jakieś totalne nieporozumienie. I te rymy z dziewiętnastowiecznych sztambuchów traktowane z powagą, wręcz patosem. Może chwilowo dać sobie spokój? Mgły poranne będą musiały sobie radzić bez pani boskiej interwencji. Złamać pióro, by za rok skleić je z powrotem? Bo może już będzie miała pani o czym pisać, pojawią się nowe doświadczenia. A przede wszystkim lektury. Ma pani dostęp do współczesnej poezji? Jeżeli nie, mogę to i owo pożyczyć.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 3/2016- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Piotr. Mam kłopot z tymi tekstami, bo to jest coś, za czym w poezji nie przepadam. Bałagan, brak dyscypliny, wrażenie, że coś panu ucieka, że zostało puszczone. Z drugiej strony wydaje mi się, że to ma swoją wartość, że to jest dobre w nie uznawanym przeze mnie rodzaju, stąd kłopot. Niech pan pisze dalej i da znać za jakiś czas, może się to jeszcze bardziej wyklaruje, a i sąd mój uzyska wreszcie jakąś formę.

Marzena. Podziwiam przedwczesną dojrzałość i subtelną mądrość, lecz nie ma we mnie aprobaty dla formalnego wyrazu tych predyspozycji. One nie przekładają się na język, który miałby dla mnie większą wartość. W tym dążeniu do oryginalności i własnego języka poezja bywa niedojrzała i niemądra w życiowym sensie. Jest to kwestia słuchu i intuicji. Nie ma rady: trzeba zaufać temu czemuś w sobie, co niezbyt łatwo poddaje się osądom zwyczajowego dyskursu, zwyczajnej mądrości i zwykłej logice. A pani to potrafi. Potrzeba czasu, cierpliwości i większego bagażu doświadczeń. I wiary w wyrażalność życia i siebie poddawanej przez życie próbom i eksperymentom. Odrobina humoru i autoironii też by się przydała.

Paweł. Widać oczytanie w pismach największych poetów, słychać naśladowanie rozmaitych rytmów, a są to raczej te górne i spiżowe. Jak pięknie to brzmi, szkoda jednak, że jest o niczym. Sam gest, sposób bycia wiersza, czysty patos, wszystko to przysłoniło panu świat, nałożyło jakieś monstrualne klapki. Nie ma świata, nie ma życia, już tylko retoryka będąca parodią samej siebie. Nie zależy panu na porozumieniu, na komunikacji? Chce pan być prorokiem na pustyni? Najwidoczniej. A rzeczywistość czeka. Nie proponuję panu trywialności, proponuję mądre, liryczne bądź ironiczne, zanurzenie się w niej. Zaufanie.

 

Urszula. Są fragmenty zbyt dosłowne bądź przegadane. Poezję płoszy tam zbyt jasno określona retoryka. Mimo wszystko tomik czytało się z przyjemnością. Tym bardziej rażą te nieliczne slabości. Nie wydawałbym go w tej postaci. Proszę sobie dać więcej czasu. Coś wyrzucić, coś dodać, coś skreślić. Brakuje mi w nim czegoś ostatecznego, wyrazistego, organizującego przestrzeń wyrazu. Tutaj trzeba jeszcze poczekać, może się coś wykrystalizuje. I powstanie wrażenie całości, bo na razie to tylko łańcuch różnych wierszy.

 

Krzysztof. Porządek, organizacja, zamysł, warsztatowa perfekcja to nie wszystko. Rzecz w tym, że poeta powinien mieć jakąś sprawę do świata, powracać ciągle do swojego żalu czy wściekłości, czy czego tam jeszcze. W tym sensie te wiersze są puste, pozbawione osobowości i nie wiadomo o czym. Mając opanowane podstawowe umiejętności, powinien pan teraz trafić na jakąś złotą żyłę doznań, przemyśleń i wstrząsów, które całkowicie wytrąciłyby z rutyny. Wtedy zacznie się liryka, zacznie się dramat i napięcie, monolog będzie szarpał czytelnika i porywał w głąb. Na razie nie ma gdzie porwać, śladów głębi nie odnotowano.

Janina. Trochę przykry ten stanowczy ton listu. Jeżeli pani zna swoją wartość, to po co prosi mnie o rady? Co ja mam napisac, żeby nie urazić? Zresztą pani zapowiada, że i tak sobie nie weźmie tego do serca. Krótko: bałagan, przeładowanie, brak przejrzystości. A wrażenie jest takie, że naprawdę niewiele trzeba byłoby zrobić, żeby te wiersze oczyścić, żeby w każdym dotrzeć do całkowitego prześwitu, bo gdzieś się ta siła gubi, w paru miejscach. Nieraz wystarczy zrezygnować z rzeczy, które tak bardzo nam się we własnym wierszu podobały, żeby nagle otworzyło się nowe przejście, żeby prześwit się uwidocznił. On oświetla resztę i powoduje, że zapis staje się wierszem, że to nie tylko takie sobie gryzmolenie i szeleszczenie papierem. 

Radek. Porywające, świeże teksty mające jednak ogromną wadę: są zbyt przegadane. To ma być wiersz, a nie monolog kabaretowy. Pan ciągle o tym zapomina, stawiając na epatowanie, efekciarstwo. Ale powiedziałem na wstępie, że „porywające, świeże” i nie mogę się tego wyprzeć. Jest w nich chwilami coś porywającego, zaskakującego, tylko że po kilkunastu linijkach gubi się, rozprasza, a pan powtarza w kółko to samo. Więcej skreślać, nie upajać się słowotokiem. Być surowszym dla siebie. Na przykład ten wiersz o Jimie Nicolu mógłby być o połowę krótszy i dopiero wtedy robiłby naprawdę duże wrażenie. 

Przemek. Te wiersze są zbyt narracyjne. I zazwyczaj narracji brakuje pointy. Słabo zaznaczony albo w ogóle nieobecny koncept. W tym sensie są to wiersze bez rdzenia, bez istoty pozostającej w pamięci. Martwi mnie ich ckliwość i sentymentalizm, na poziomie obrazowania wyrażające się nadużywaniem przebrzmiałych obrazów w stylu anioła, róży, płatków, skrzydeł itd. Może dać sobie spokój na pół roku, a potem spojrzeć świeżym okiem na to swoje drobne gospodarstwo i zacząć od nowa?

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 2/2016- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Małgorzata. Przyznam, że po informacji „jestem młodą poetką, Kaszubką z pochodzenia o góralskim nazwisku” zdębiałem, zamarłem i w pierwszej chwili chciałem to wrzucić do kosza, bo w moim dotychczasowym życiu spotkania z osobnikami namolnie podkreślającymi fakt bycia „młodym poetą” nie należały do zbyt fortunnych. Poza tym zwrot „jestem młodą poetką” zabrzmiał jak osławione, a kabaretowe, „jestę młodą lekarkom”. Wolę ludzi, którzy błądzą i szukają, nie wiedząc dokładnie, kim są (czy raczej kim się stają), zaś słowo „poeta” lub „poetka” przechodzi im przez gardło z poważnym trudem. Czy pani ktoś już może wręczył czeladniczy dyplom, stwierdzający czarno na białym, że pani rzeczywiście poetką jest? Zostawmy to jednak, bowiem zatrzymały mnie następne kuriozalne sformułowania („zajmuję się przygotowaniem tomiku debiutanckiego, w którym znajdą się wiersze o tematyce przesiedleń Kaszubów po II wojnie światowej i  poezja współczesna”), wprawiając w jeszcze większą konfuzję. Zapachniało nadzwyczajną grafomanią, toteż z dużym wysiłkiem zmusiłem się, żeby rzucić okiem do pliku. No i szok. Po prostu talent czystej wody, choć piszący o sobie tak niezdarne listy, budujący swój wizerunek w oparciu o niemiłosiernie zdarte, pretensjonalne sformułowania. Ale co tam wizerunek, przejdźmy do wierszy, bo w nich prawda. Prawda pomysłowości, bystrości, inteligencji, wrażliwości. Dużo tych ości, wiem; po prostu rys czegoś osobnego. I liczę, że ten rys będzie się pogłębiał, aż przejdzie w rysę, a potem szczelinę. Bardzo chciałbym w to wierzyć. Na początek wskażę kilka miejsc szczęśliwego ujawniania się tej odrębności. Może w przyszłości tych miejsc będzie więcej. Wiersz pt. Polityka i zdanie Bezkształtny krajobraz krztusi się następująco. No i też niczego sobie pointa: w tej nienawiści trzeba chodzić naokoło krzeseł/ i pilnować swego./ Najlepiej trafić pół-dupkiem na czteroletnią kadencję. Przy okazji zwracam uwagę na większą dbałość ortograficzno-interpunkcyjną. Na przykład w udanym utworze pt. Nie-humor całkiem sporo takich usterek. Tutaj znów niezwykle trafna, spajająca wszystkie wątki, pointa: Nawet rękodzieła seksualne, przed monitorem/ Komputera – mnie nie cieszą./ Do tej pory cieszyło mnie samo mówienie o nich/ Sycącym głosem w słuchawkę telefonu. Utwór pt. Perspektywa związku – doskonale rozegrana gra słów na kanwie epitetu „rozwiązła”. Tutaj monolog zaczyna się od oświadczenia: Jestem z Tobą związła./ Czasem zasznurowana itd. Podoba mi się sytuacja liryczna budująca monolog w Przed snem: Domownicy rozeszli się po swoich pokojach,/ Ja zostałam sama. Bardzo dobre Człowieczeństwo, tu tym razem wyjątkowo ujmujący początek: Wyczłowieczam się i/ przeciąga się we mnie ludzkość. No i niezłe, głęboko ironiczne, lakoniczne aż do bólu Święto Matki Boskiej Pieniężnej. Powtarzam: wierzę w jeszcze lepsze wiersze napisane tą ręką, zrodzone przez pani poszukujący, niepokorny umysł. Bądźmy w kontakcie. Debiut tuż-tuż.

Ewa. Jakby to ująć, żeby nie urazić. Myślenie wierszem jest myśleniem przestrzenią, strukturą, jest stopniowym pozbywaniem się balastu, dążeniem do swoistej lekkości. Na wietrze zostaje szkielet, już tylko to, co nieodzowne. Zrozumiała to Małgorzata, autorka wierszy omówionych chwilę wcześniej. Ona pracuje pośród zdań już z czegoś wybranych, oczyszczonych. Natomiast tu mamy do czynienia ze słowotokiem. Dobrodziejstwo inwentarza, pisanie na hurra. Pani wydala z siebie magmę. a wiersz powinien powstawać z tego, co z tej magmy wybrano. Dlatego leją się te zdania jak w jakimś niezbyt błyskotliwym felietonie, niezdarnym opowiadaniu. Z poezją, w moim rozumieniu tego słowa, nie ma to niczego wspólnego. Nie chcę pogrążyć, chcę zacytować innym ku przestrodze: Milczenie/ jest substancją smolistą/ jak papieros zabija!/ słowa bywają odtrutką czasem/ a czasem są gwoździem do trumny.

Marek. Może przesadziłem z tym szkieletem w wypowiedzi kierowanej do Ewy. Ale co tam ja. Tu dopiero mamy fanfaronadę: szkielet w stanie rozkładu/ bywa już bez ładu// czaszka już na wylot głucha// bez opamiętania słucha. I równie czarowna pointa: czy już jestem taki// bez żywota za dnia/ w nocy też nijaki. Nie odpowiem na to pytanie, nie czuję się uprawniony do komentowania nocnych form ujawnionej tu ekspresji. Jedynie mogę z całą świadomością bić się we własne piersi – ze szkieletami należy uważać. Z czym jeszcze? Na przykład z „kupałami”. Nigdy bym się tego nie spodziewał, ale widzę, że prowadząc tę rubryczkę, muszę być gotowy na wszystko: kupały pukały donośnie/ strzyga rzyga na moście// a kolęda jak trwa tak trwa. Interesujące naszego autora długie trwanie zostało skojarzone ze spodniami. Nie są to zwykłe spodnie, to prawie jakiś artefakt: została wytarta pamięć/ jak spodnie dorastającego chłopca. Z czym jeszcze należy uważać? Należy uważać na to, w co się leci: „=poleciałeś w perze/ sam już nie wierzę// w roślin silny uścisk/ gotowy tylko mi na szyi. Dość. Jak to możliwe, by mądry, wykształcony i wrażliwy człowiek nie czuł rozziewu, nie dostrzegał  mimowolnych śmieszności, w które wplątuje słowa? Tym bardziej, że potrafi też pisać z sensem, bo obok da się odnaleźć kilka fragmentów zacnych i rozsądnych. Pytanie, oczywiście, miało charakter retoryczny.

KM 

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem.  Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

ODRA 1/2016 - POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

Kornel. Program zarysował sobie pan znakomity – być strażnikiem codzienności, piewcą zwykłości. Pozostało to jednak tylko w sferze deklaracji, a do wierszy niewiele z codzienności trafia. Pan ją bardzo ogólnie omawia, coś o niej z rzadka wspomina, wyraźnie brak konkretnych (wiarygodnych?) sytuacji lirycznych. Zamiast tego retoryczne zawijasy albo „paplanina” (cytat z wiersza), monotonna gawęda o sobie samotnym, smutnym, zapijaczonym, złamanym. Świetne tematy, lecz niepodjęte, ominięte. Tę gotowość służenia chwili i otaczającej, zdegradowanej rzeczywistości skutecznie zabija pan nieodpowiednio ustawionym językiem. Niedobre jest widoczne tu przekonanie, że synonimem poezji jest napuszony styl i wyszukane słownictwo (przysłowiowe już „oblicze” zamiast twarzy). Do obłędu doprowadza też maniera inwersyjna, która dodatkowo pogrąża jakiekolwiek pana starania: „oszczerstwami zbolały”, „zdziwienie potulne”, „rozpustą zdziwiony”, „odbicie zaspane”, „łzą roszone”, „przygód znudzony wołaniem” itd. Proszę więc wybaczyć, że śmiało i szczerze odpowiem na pytanie z listu („czy moja twórczość ma wartość literacką”) krótkim stwierdzeniem – moim zdaniem tej wartości jest bardzo niewiele. Zaniepokoił mnie pan informacją, że to już zostało wydane, że tomik gdzieś tam krąży. A należało poczekać, rozwinąć się, dojrzeć. W tej sytuacji i wobec obecnego poziomu tych tekstów „propagowanie ich wśród rzeszy spragnionych prawdziwej poezji czytelników” (cytat z listu) może być w znacznym stopniu nieodpowiedzialne i szkodliwe.

Aldona. Wzruszający, prosty, szczery tekst pt. Mój dom, moja wieś – chyba jedyny w zestawie, którego nie czytałem z przekąsem. No, może jeszcze Są takie wiersze, krótki, skromny liryk bez przytupów, refrenów i czwartej wody „leśmianizmów”. Wszystkie pozostałe w swej ogromnej masie brzmią jak pastisze Leśmiana (w najlepszym razie), a niekiedy jako wręcz parodie tego z daleka rozpoznawalnego stylu: Gdyśmy tańczyli na morzu zielonym / pośród ciekawych stworzeń polnych oczu, / palce topiłeś w wstydliwym warkoczu, / co nagle powieki opuścił spłoszone. Bale, romanse, westchnienia na pograniczu różnie rozumianych światów, gęste od rytmicznych zawirowań i rymowych łamańców, upersonifikowana przyroda w tle itd. Sztuka imitacji w pewnym stopniu opanowana. I chyba właśnie dzięki tym palcówkom i wprawkom doszła pani do wersyfikacyjnej sprawności. Bardzo się ona przydaje przy piosenkach. Niektóre wydały mi się dość udane.

Aleksandra. Tu już się ma coś do powiedzenia i szuka się formy. Świadomie podkreślam to szukanie, niezbyt ufając obecnej formie. Dla mnie te wiersze są bezkształtne, mimo że mają specyficznie określony kształt – lejące się pojedyncze słowa rozchwiane na kartce tak, jakby podkreślając przypadkowość, słowotokowość. Myślę, że dałoby się to zapisać inaczej bez utraty znaczenia, że zapisuje pani machinalnie, niezbyt świadomie. W niektórych przypadkach leją się te słowa bez umiaru. Zwróciłem uwagę na te zapisy, w których coś z tego natrętnego „lania się” wynika, zastanawia, porusza. Tak się składa, że są to krótsze dawki „wylewności” i to powinno dać pani do myślenia. Wskazuję zatem z aprobatą na Gratynie wiem co mam zdejmować, powiedział za dużo. I pointa point na koniec: Bez entuzjazmu / Wypełniam / Staniki // I majtki też.

Andrzej Henryk. Trudno o jednoznaczną ocenę. Obok banalnych rymowanek znajduję perły – drobiazgi pisane sprozaizowanym wierszem, pisane w bólu i cierpieniu, w niesłychanej samotności. Szczerość i swoista „dzielność” tych powściągliwych wyznań przekonuje mnie i wzrusza. Nie widzę na razie dla nich miejsca na łamach. Chcę tylko, żeby pan wiedział, że nie pozostałem obojętny na pańską rozpacz i samotność. Przeczytałem z szacunkiem i odniosłem do siebie: jedno człowieczeństwo przyłożyłem do drugiego. Doszło do porozumienia. I zapamiętania.

Przemysław. Otrzymałem tylko dwa teksty – tak różne, wzajemnie sprzeczne, że nie jestem w stanie cokolwiek odpowiedzieć. Proszę o więcej. W związku z tym, że Przemków ostatnio w korespondencji dużo, wspomnę, że chodzi o autora tekstów: przęsło poranka w świetlnej proporcji i uzus.

Patrycja. Paradoksalna sytuacja: wiersze przesłane na zadrukowanych od spodu arkuszach odsłoniły tajemnicę pani twórczości prozatorskiej. Nie mam żalu o te niechlujne, zabrudzone kartki, ja również wykorzystuję ich drugie, niezadrukowane strony. Wiadomo, szkoda lasów. Po prostu z przyjemnością przeczytałem to, co pani pisze nie wierszem. To były jakieś krótkie opowiadania o rodzinnej miejscowości, ostre i śmieszne. Niech pani da sobie spokój z tymi sztucznymi i wysilonymi szeptami, z tą tak zwaną liryką, i uprawia to, co z drugiej strony, bardzo siebie świadomą, śmiałą prozę.

KM   

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

Odra 12/2015- POCZTÓWKI LITERACKIE KAROLA MALISZEWSKIEGO

POCZTÓWKI LITERACKIE

KAROLA MALISZEWSKIEGO

 

 

Kaja. Dość typowe to pani pisanie: ciągłe opłakiwanie straconej miłości i próby zorganizowania sobie życia po jej odejściu. Setki kobiet i mężczyzn przed panią tak zaczynały przygodę z intymnym zeszycikiem. I teraz jakoś lżej, prawda? Ale proszę pisać dalej. Punkt wyjścia może i typowy, lecz kilka wymyślonych przez panią sytuacji i towarzyszących jej zwrotów całkiem nietypowych, co może wskazywać na talent i duże możliwości. Pozwól mi zgłupieć, zabłądzić. / Zobaczyć na małym pasku wirtualnych wydarzeń / Twój status / – bez związku. O, choćby to, całkiem bystre i trzeźwe, subtelnie rozgrywające dwuznaczność. Dużo u pani tych internetowych aluzji. Tylko że ukazywanie iluzoryczności wirtualnych relacji międzyludzkich już stało się banalne. To trzeba pogłębiać, rozgrywać wciąż na nowo; a tak naprawdę to mam już dosyć / zaparowanych okien / w Google / przereklamowanych miast / wyszukiwarek – tak mówi wielu młodych i wrażliwych, szukając autentycznych i bliższych relacji. Niech się pani zastanowi, co tu się da powiedzieć więcej, inaczej. Autorka pointy „znowu mam więcej serca niż rozumu” jest w stanie bardzo szybko kilka nowych rozwiązań w tej kwestii wypracować.

Bartosz. Niepokoi mnie liczba mnoga. Jakieś „my” rozpycha się łokciami i coś głosi za całe pokolenie. Brzmi to chwilami groteskowo, bo dawno nie było tak rozbitego i podzielonego pokolenia. Naprawdę nie wiem, kto chciałby za panem powtarzać, że ubieramy się w historię / w sklepie odrzuconych albo przyjąć do wiadomości, że pisze pan w imieniu tych którzy jeszcze są / pomimo że prawie nikogo już nie ma, w związku z czym papierowa czarna dziura / zakamuflowana sztucznymi barwami / zbiera ślepy plon. „Ślepy plon” to bardzo trafna metafora pana sytuacji twórczej – pańskie słowa brzmią głucho i sztucznie, nie odnalazł pan właściwego tonu, bardziej osobistego, zwykłego. Jest w panu gotowość, zmysł obserwacji, wrażliwość, ale to wszystko buja w retorycznych obłokach, zaprzęgnięte do jakiejś wyimaginowanej służby. Oczyścić się, pójść w nieznane, podryfować z językiem, a przy okazji niczym szydło z worka wyjdą prawdziwe niedole i bóle, niedomogi i katusze. Zacznie się robić ciekawie, bo to nie będzie w niczyim imieniu. Teraz teatrzyk tylko. Czekam na prawdziwą odsłonę, ów „plon” bardziej „widzący” i widoczny.

Michał. Szkoda, że nie wychodzą panu krótsze wiersze; a może i wychodzą, nie wiem, bo w zestawie był tylko jeden – jak wykrzyknik, jakby miał mi na coś zwrócić uwagę. I zwrócił. Ma pan ciekawe pomysły, ale giną one w wielosłowiu, roztrwonione przez nieuzasadnione nawroty, powtórki, refreny. Podoba się mi historia z kotem, który umarł, dałoby się z tego wykroić krótszy, bardziej przekonujący tekst. Podoba mi się historia o blacie, okruchach i dłoniach. Dałoby się (patrz wyżej). Podoba mi się pomysł na opisywanie przepaści (na przykład tej „pośrodku dziecięcych oczu”), ale… patrz wyżej. O zwięzłość proszę. Pierwotny pomysł i to, co nazwałbym „wstępnym potencjałem emocjonalnym”, nikną i gasną z każdym następnym niepotrzebnym słowem. A wracając do jedynego krótkiego wiersza – już się miałem nim ucieszyć, bo wstęp był niezły („wszystkie serca pękają jednakowo”), ale coś nie wypaliło. Zawiodło rozwinięcie, jakieś ciężkie, nielogiczne, chybione.

Adrian. „Pierwociny to słowo, które powinno teraz paść”, lecz nie padnie. Nie pasuje do tego, co pan przysłał. Pan w swoim rozwoju jest już daleko za etapem pierwocin. Słychać oczytanie w najnowszej poezji, może nawet w tym momencie aż za duże, zbyt wpływające i deformujące pana inklinacje i możliwości. Ale przez to trzeba przejść, odchorować. Tak się destyluje coś, co w uproszczeniu określa się jako „własny język”. W tej chwili (podkreślam temporalność, bo mamy do czynienia z szybko zachodzącymi zmianami) podziwiam rozmach wyobraźni, intrygującą pracę skojarzeń i zżymam się na nienadążający za nimi język. Efekty bywają rozmaite: raz natrafi się na lapsus w stylu jak zatroszczone gałęzie / przemysłu w bliskim zagłębiu górniczo-hutniczym, innym razem rzeczywiście oddycha się jakimś nowym powietrzem, ciesząc się z odkrywczości niektórych zbitek słownych. Zagadką jest dalsza przyszłość tego pulsującego języka. Byłbym zobowiązany, gdyby przypomniał się pan za pół roku i pokazał, jak to ostatecznie (?) rozkwitło.

Paulina. Babcia mówi, że trzeba wszystkim dobrze życzyć. / Że nie można chodzić późno spać i siedzieć długo / w pokoju z zamkniętym oknem. / Widzę ją zawsze wśród kwiatów. Śmierć jest wtedy daleko. / A babcia siedzi na ławce ze świętym Rochem – przepraszam za ten przydługi cytat, ale nie mogłem sobie odmówić przyjemności. Zwraca uwagę czystość tego fragmentu, takie „nic dodać, nic ująć”, bo zaraz by się skrzywiło, odleciało w ckliwość, sentymentalizm albo dewocję. W całym zestawie religijność jest zaledwie sugerowana, zastanawiająco delikatna, nienachalna. Pani nie traktuje krzyża jako broni, a Jezus Chrystus nie legitymizuje urzędowej przemocy, oficjalności nastawionej na ocenianie i karanie. Wiem, że to stara śpiewka – ten bardzo ludzki, prosty Jezus Chrystus i ten nieludzki, skomplikowany Urząd, który na jego nauce zbudowano. U pani jednak powrót do tej piosenki brzmi świeżo. I tak bezpretensjonalnie. Pozostańmy w kontakcie. Proszę nadsyłać następne wiersze. W tej chwili bardzo ufam pani talentowi.

KM

Poetów zainteresowanych radami i ocenami Karola Maliszewskiego prosimy o nadsyłanie wierszy (maksymalnie do 5) do naszej redakcji listownie lub mailem. Wybrane najlepsze z nadesłanych utworów będą publikowane na naszej stronie internetowej lub w „8 Arkuszu Odry”.

 

 

 

 

« poprzednia 1 2 3 4 następna »